Dziennikarze "Super Expressu" ponownie u ojca Rydzyka. Tym razem się udało!
Nasi dziennikarze łatwo się nie poddają. Od Środy Popielcowej próbowali bez powodzenia zjeść mięso w restauracji, należącej do ojca Tadeusza Rydzyka. Do 9 kwietnia ta sztuka nam się nie powiodła. Powody tego były następujące - za pierwszym razem była Środa Popielcowa. Za drugim razem byliśmy za późno, a za trzecim kuchnia zadecydowała, że tego dnia jest ryba. W ten piękny - jak się później okazało wtorek - znów wszystko wskazywało na to, że w toruńskim lokalu nie zjemy mięsa. - Ziemniaczki się gotują. Jeszcze nie mamy drugiego dania - usłyszeliśmy od jednej z kobiet, pracujących w restauracji ojca dyrektora.
Skoro już zatrzymaliśmy się w lokalu Tadeusza Rydzyka to postanowiliśmy, że zjemy chociaż zupę. Był krupnik i pieczarkowa z makaronem. Nasz dziennikarz-tester wziął pieczarkową. Ona nie została zrobiona na tłustym, mięsnym wywarze. Wywar był delikatny, warzywny. Do tego nie była zaciągnięta ani śmietaną ani mąką. Pieczarki były chrupiące. Smak zupy mocno pieczarkowo - grzybowy. Doskonale przyprawiony odpowiednią ilością pieprzu. Soli nie czuliśmy.
Zupa była tak dobra, że nasz dziennikarz zjadł jeszcze jedną. Gdy siedział i odpoczywał po posiłku, spotkała go nieoczekiwana nagroda. Kelnerka powiedziała, że jest już kotlet. - Ziemniaczki się ugotowały. To co podać? - spytała.
- Teraz, po dwóch zupach? Przecież to będzie obżarstwo. Ja jestem na diecie - próbował bronić się nasz dziennikarz. Kelnerka z lokalu ojca Tadeusza Rydzyka tak spojrzała na naszego dziennikarza, że ten nie mógł się oprzeć. Dalszy ciąg relacji z testu mięsa z lokalu ojca Rydzyka pod galerią ze zdjęciami.
Ojciec Rydzyk serwuje takie kotlety. Przeprowadziliśmy test
Na początku spotkała nas niespodzianka. Okazało się, że ojciec Tadeusz serwuje już młode ziemniaczki z dużą ilością koperku. Po drugie, surówka z kiszonych ogórków była doprawiona sosem. Ten został podkręcony musztardą. To nie była jednak główna nuta tego sosu. Teraz przyszła kolej na króla naszej uczty.
- Soczysty kotlet mielony. Takich w barach mlecznych się nie robi - podkreśla nasz dziennikarz, który testował danie. Do niego nie zostało bowiem dodane ani grama bułki tartej. Mięso było delikatne, ale ani za chude, ani za tłuste. Nie było ani za miękkie, ani za twarde, za to doskonale doprawione. Przyprawy nie były wyczuwalne. Nie zabijały naturalnego smaku mięsa. Soli w ogóle nie czuliśmy, rozkoszowaliśmy się soczystością kotlecika.
To nie był koniec tej uczty. Na kotlecie była spora ilość cebulki. Nie była jednak smażona, tylko okazała się cebulką duszoną. Połączenie kawałków soczystego, dobrze wysmażonego kotleta z niewielką ilością duszonej cebulki, to jest to, na co każdy smakosz dobrego jedzenia czeka.
Nasz "tester" nie dość, że wszamał dwie wielkie zupy, to jeszcze talerz z drugim daniem wyczyścił do końca. Przypominamy w tym miejscu ceny w restauracji ojca dyrektora.
- Zupa - 10 zł
- Drugie danie, czyli ziemniaczki, surówka i mięso - 24 zł
W barach mlecznych w Toruniu jest drożej. Bez dwóch zdań, ojciec Tadeusz Rydzyk zadbał o tych którzy wybierają się z pielgrzymką do jego kościoła w Toruniu. Niektórzy twierdza, że w lokalu jest lepiej niż u Magdy Gessler.