Dziennikarz "Super Expressu" na tropie "paragonu grozy". Efekt pozostawia wiele do życzenia
25 złotych - tyle przy plaży w Kątach Rybackich kosztuje schab, ziemniaki i surówka. Za obiad z dwóch dań przy plaży w Kątach przyjdzie zapłacić nam... 39 złotych, a za zupę, rybę z frytkami i surówką, tyle samo.
Zobacz: Służbowo palą i piją. Budzą zaspanych mieszkańców Torunia i okolic
- To nie był służbowy wyjazd. Mimo wszystko porównywałem ceny z nad morza do tych w Toruniu. Opadła mi kopara i to nie z powodu tego widoku, jak morze zjada słońce, tylko z tego, ile trzeba było zapłacić w restauracjach przy plaży w Kątach Rybackich. Ceny są niższe niż w moim rodzinnym Toruniu - wyjaśnia dziennikarz.
Nad morzem jak w Toruniu?
W małych sklepach też owoce, warzywa i nabiał, kosztowały tyle, ile w Toruniu. Wędliny były trochę tańsze. - Zaskoczyły mnie też ceny słodkości. Pyszny, włoski lód kupiłem sobie za 5 złotych. Dobra kawa (od kiedy znam właściciela palarni kawy z Torunia jestem wybredny) kosztowała 10 złotych. Najdroższy był kawałek ciasta. To było niebo w gębie. No rzuciłem się na niego jak małe dziecko - mówi nasz dziennikarz.
Nasz wysłannik zjadł podczas wypadu nad morze obiad za 33 złote. - Zupy były takie, że mój syn powiedział, że takie chce jeść w domu. Powiedział też, że mamy mu robić taki kompot. Surówki były pyszne a mięsa tyle, że nie byliśmy wstanie go zjeść - dodaje.
A po powrocie do Torunia zajrzał do znanego baru mlecznego w mieście. Schabowy z frytkami, surówką i coca-cola kosztuje w nim 40 złotych. Pulpeciki ziemniaki i surówka 25 złotych. - Kocham mój Toruń. Jednak takiego widoku, jak w Kątach Rybackich w nim nie zobaczę. Mam nadzieję, że w tym roku pojadę jeszcze raz nad morze szukać "paragonu grozy" - mówi.