Dziki Warszawa - Arriva Polski Cukier Toruń 78:56 (21:14, 13:17, 21:15, 23:10)
Prezes Arriva Polski Cukier Toruń przyznał niedawno w rozmowie z naszym dziennikarzem, że od jakiegoś czasu śpi spokojnie. Drużyna punktuje, finanse się ustabilizowały, przyszłość rysuje się w kolorowych barwach - w takich nastrojach "Twarde Pierniki" udały się na spotkanie z Dzikami Warszawa. Było jedno "ale". Stołeczny beniaminek już raz zdołał w tym sezonie pokonać ekipę trenera Suboticia.
Dziki dobrze weszły w czwartkowy mecz. Dobrze wyglądał Dominic Green, który wcielił się w rolę lidera. Pierwsza kwarta padła łupem gospodarzy. Ich przewaga wynosiła siedem punktów. W drugiej odsłonie zmagań minimalnie lepsi byli goście, a po efektownym wsadzie Mate Vucicia przegrywali trzema punktami. Gdyby byli skuteczniejsi, to na długą przerwę schodziliby nawet z prowadzeniem, ale mylili się Smith, Cel, Diduszko i wspominany wyżej Vucić.
Ekipa z Warszawy nie przestraszyła się rozpędzonych torunian i na niespełna trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty prowadzili już dziewięcioma punktami. "Trójkę" trafił Coleman. Trener Subotić poprosił o przerwę, ale w końcówce tej odsłony zmagań torunianie nie zdołali zmniejszyć strat. Na początku ostatniej kwarty dwa razy z dystansu skutecznie rzucał Aaron Cel. To miał być sygnał do ataku dla torunian.
Odpowiedź przyszła ze strony świetnego tego dnia Greena, a za trzy nieskuteczni byli Diduszko i Tomaszewski. Na nieco ponad siedem minut przed końcem spotkania Dziki prowadziły siedmioma punktami. Chwilę później Nicholas Mcglynn popisał się udaną akcją, wtórował mu Sanni. W odpowiedzi torunianie notowali złe podania i mieli już dwucyfrową stratę. Trener Subotić ponownie poprosił o przerwę, która na niewiele się zdała.
Do końca spotkania Dziki kontrolowały mecz i powiększyły przewagę do dość zaskakujących rozmiarów. Warszawiacy zaliczyli serię 19:0, którą przerwał dopiero Mate Vucić. Po raz drugi w sezonie 2023/24 Orlen Basket Ligi beniaminek pokonał torunian. Gościom nie pomogły double-double Vucicia i pokaźna zdobycz punktowa Aarona Cela. Gospodarzy do triumfu poprowadził Dominic Green.