W wielu szkołach w Polsce nauczyciele są na L4. To forma protestu, podobnie jak niedawno w policji. Sprawdziliśmy, jak sytuacja wygląda w Toruniu. Na razie nauczyciele nie korzystają z takiej możliwości i raczej w naszym mieście pod tym względem nic się nie zmieni do świąt.
Nie znaczy to jednak, że w Toruniu protestu nie popierają. Wręcz przeciwnie. Swoje niezadowolenie pedagodzy zamanifestują wiosną, w kwietniu. O szczegółach opowiada Urszula Polak z toruńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Materiał Magdaleny Witt-Ratowskiej.
Wspomniana ankieta wskazywała na kilka form protestu, między innymi strajk ogólnopolski, lokalny, włoski, można było też zaproponować inne. W konsultacjach wzięło udział ponad 230 tysięcy osób z całej Polski.
Nauczyciele sami przyznają, że są zdeterminowani. Reformę szkolnictwa nazywają „deformą”. Główna przyczyna niezadowolenia, to stanowczo zbyt niskie pensje. Jak informuje na swojej stronie ZNP - zarobki nauczycieli zaczynają się od 1751 złotych „na rękę” i „muszą wzrosnąć”. Postulują podwyżki - 1000 złotych od stycznia 2019 roku.
Masowe zwolnienia lekarskie wśród pedagogów są inicjatywą oddolną. Gdyby jednak doszło do sytuacji, że pracownicy szkół wzięliby L4, to dyrektorzy większości placówek w Toruniu zapewniają, że uczniowie nie pozostaną bez opieki.