Jeżeli ktoś może po piątkowym spotkaniu powiedzieć, że zrobił swoje - to jest to na pewno Niels Kristian Iversen. Duńczyk był szybki, konkretny i potrafił odpierać ataki liderów z Zielonej Góry (mowa tu m.in. o znakomitym wyścigu numer 13., gdzie udało się powstrzymać szarżującego Patryka Dudka). Na jego nieszczęście większość kolegów nie dobiła do jego poziomu.
- Cóż można powiedzieć. Chcieliśmy trzymać mniejszy dystans do rywali i do wyścigów nominowanych ta sztuka nam się udawała. Niestety te dwie porażki w stosunku 1:5 są bardzo kosztowne. Z mojego występu mogę być zadowolony. Wiele czynników u mnie zagrało jak trzeba. Straszna szkoda, że końcówka tak się potoczyła. Musimy wrócić silniejsi w spotkaniu z Unią Leszno - mówi Iversen w rozmowie z portalem torun.eska.pl.
Duńczyk był szybki już w swoim pierwszym starcie. Tam przegrał ze znakomicie jadącym tego dnia Nickim Pedersenem. Jego rodak i Patryk Dudek zdołali przywieźć Iversena na 5:1 w gonitwie numer 15. - Czwarte pole było ciężkie, ale ktoś musi z niego jechać. Nie ma co się tłumaczyć takim ustawieniem. Miałem okazję by wyprzedzić Patryka Dudka na trasie, ale nie zdołałem tego zrobić. Czasami tak to bywa w tym sporcie - tłumaczy nam Niels Kristian Iversen.
Okazję do rehabilitacji Get Well Toruń będzie miał w najbliższą niedzielę. O godzinie 16:00 rozpocznie się konfrontacja z mistrzem Polski - Fogo Unią Leszno. Faworytem Anioły z pewnością nie będą, ale może ta sytuacja paradoksalnie im pomoże.