Zacznijmy od tego, że poniekąd te narzekania rozumiem. Kibice w Toruniu od zawsze byli żądni sukcesów. To bardzo trudna publiczność, która wymaga od swoich ulubieńców medali i walki o mistrzostwo Polski. W sezonie 2018 się nie udało. Z rożnych powodów - także przez gigantycznego pecha. Nie ujmując nic czołowej czwórce - powiem to z pełnym przekonaniem - gdyby skala pecha była nieco mniejsza, nazwijmy ją "standardową" - to wówczas w Toruniu mielibyśmy emocje związane z półfinałem.
Wydawało mi się, że Get Well Toruń potrzebuje dwóch wzmocnień - juniora i klasowego seniora, najlepiej Polaka. Nie rewolucja, a ewolucja, o czym zresztą wspominały władze klubu wraz z Jackiem Frątczakiem. Mówiło się o Kołodzieju, Hampelu, Zmarzliku (tutaj od początku podchodziłem z dystansem, bo w bajki nie wierzę) i Dudku. Niestety - rynek okazał się brutalny. Najlepsi po prostu postawili na stabilizację i postanowili się nie ruszać. Nie było szans na wyciągnięcie kogokolwiek, choć podchody były. Wobec tego przyszedł Norbert Kościuch. Za mniejsze pieniądze, z mniejszymi (?) oczekiwaniami.
Kibice w Toruniu zaczęli się pukać w czołowo. Masowo. "Dlaczego oddano Przedpełskiego, swojego, kosztem człowieka, który nie będzie lepszy?????", itd. Tymczasem z perspektywy człowieka, który regularnie jest w parku maszyn, rozmawia z ludźmi ze środowiska - odejście wychowanka było czymś oczywistym. W obecnej konfiguracji pozostanie Pawła w Toruniu byłoby błędem. Po prostu - ten mechanizm od dawien dawna nie działał. Bardzo cenię Przedpełskiego i pamiętam, ile zrobił dla klubu. Niestety obecnie nie był w stanie wejść na wyższy poziom, a przecież został obdarzony zaufaniem! Był kapitanem, miał spore wsparcie. Później przyszły zmiany. Jack Holder jechał, bo po prostu był lepszy. Normalna sprawa. Nie wiem jaka do końca była tego przyczyna - sprzęt, presja, atmosfera - może wszystko po trochu? Jak to sobie dodam, to wychodzi mi jedno lekarstwo na ewentualny postęp - zmiana barw klubowych. Będę obserwował z ciekawością jak to będzie wyglądało pod batutą Marka Cieślaka.
I jeszcze jedno - Norbert Kościuch wcale nie musi być pierwszy do zmiany. Jest bardzo niedocenianym zawodnikiem. Tak czuję.
Maksymilian Bogdanowicz - lepsza wersja Daniela Kaczmarka?
Daniel Kaczmarek zakończył wiek juniora. Od dawien dawna było wiadomo, że seniorka w Ekstralidze to jeszcze za wysokie progi. Ostatni sezon był już optymistyczny. Pojawiły się cenne wygrane, przywożenie za plecami możniejszych (pamiętne 5:1 na Patryku Dudku na Motoarenie). Mimo wszystko - wychowanek leszczyńskich Byków musi najpierw udowodnić swoją wartość na zapleczu. W jego miejsce przyszedł Maksymilian Bogdanowicz, postać dla niedzielnych kibiców nieco anonimowa.
Na giełdzie transferowej w kontekście Get Wella wymieniano chociażby Jakuba Miśkowiaka. Miałby on gwarantować jakość, ale niestety (a może stety) były zawodnik Orła Łódź wybrał Częstochowę. Pieniądze, które sobie zażyczył (mówi się o kwotach grubo przekraczających 300 tysięcy złotych) za podpis były nie do zaakceptowania. W pełni rozumiem działanie klubu. Nie można dać się "wydoić".
Za to mamy Maksymiliana Bogdanowicza. Menedżer Jacek Frątczak powiedział mi, że to zawodnik, który nie będzie bał się zaryzykować. Jeździ widowiskowo, z byle powodu nie zamyka gazu. Kiedy porozmawiałem z samym zawodnikiem na konferencji prasowej (9 listopada) - zrozumiałem co menedżer miał na myśli. Kawał charakteru.
- Jeśli ktoś chce uprawiać ten sport na 50%, to zwyczajnie nie ma sensu - mówił Bogdanowicz. - Presja w żużlu jest czymś normalnym. Najważniejsze jednak, żebyśmy wspólnie z Igorem Kopciem-Sobczyńskim stworzyli owocną parę - mówił z kamienną twarzą.
- Zdaję sobie sprawę z tego, na co się piszę przychodząc do Torunia. Nie jestem tu tylko po to "żeby być". Nie chcę być przeciętnym zawodnikiem, tylko coś osiągnąć i zaskoczyć niektórych niedowiarków - dodaje były zawodnik klubu z Gniezna.
Wiecie czego brakowało w poprzednim sezonie Danielowi Kaczmarkowi? Obserwacja z Grand Prix na Motoarenie. Wychodzi dobrze spod taśmy i jest szansa nawet na drugą pozycję na pierwszym łuku. Jednak gdy trzeba pojechać odważniej, wcisnąć się blisko płotu, powstrzymać rywala - gdzieś Danielowi odwagi zabrakło. Po tym co usłyszałem od Bogdanowicza i po tym co widziałem z jego jazdy - on się nie zawaha.
Jacek Frątczak deklaruje, że Bogdanowiczowi zostanie włączony tryb przygotowań, zbliżony do Kaczmarka. Musi on poprawić starty, bo jeździecko prezentuje się dobrze. Jeżeli choć część tego charakteru, który zademonstrował nam na powitalnej konferencji przekuje na tor, to kibice go pokochają i potraktują jak swego. W końcu po to przychodzą na stadiony, żeby obserwować mijanki i efektowne akcje. Ten facet może nam je zapewnić.
Lada chwila klub zaprezentuje ciekawy projekt, związany z młodymi Duńczykami. Będzie też sporo na temat szkolenia młodzieży. Pozostaje wierzyć, że te zapowiedzi nie mają tylko na celu "uspokojenia" fanów. Bogdanowicz może ich zachwycić.