- Na początku tej sprawy nie wierzyłem w to, że facet ubezpiecza po to by zabijać. To nie mieściło się w głowie. Dzisiaj jest tutaj za dużo zbiegów okoliczności. Mamy na razie pięć martwych osób. Jedna na pewno zginęła w pożarze. On ma zarzut zabójstwa. Poszedł siedzieć. Wcześniejsze śmierci nie dają mi spokoju. Zrobię swoje. Nie powiem ci bo to napiszesz. Zaufaj mi, bo dla mnie ta sprawa jest sprawą mojego honoru. Ten człowiek jest bezwzględny. Nie może wiedzieć co chce zrobić by mieć takie dowody takie, że każdy sąd na ich podstawie go skaże. Jakie ma teraz dowody też tobie nie powiem - powiedział dziennikarzowi "Super Expressu" jeden z policjantów, który od blisko roku zajmuje się sprawą Macieja B.. Nasz rozmówca pomimo tego, że Maciej B., został przed toruński sąd aresztowany na trzy miesiące wcale nie jest zadowolony z efektów swojej pracy. On wierzy w wersję, w której Maciej B., najpierw okradł w majestacie prawa Marię D. (+ 68l.) z jej mieszkania, a na końcu zabił kobietę dla pieniędzy z jej ubezpieczenia na życie. Przy okazji spalił mieszkanie, które wcześniej ubezpieczył na wypadek pożaru. Dalszy ciąg materiału pod galerią ze zdjęciami.
Czytaj też: Brał kasę za śmierć bezdomnych pracowników. Dwóch zginęło w tajemniczym wypadku
Maciej B. okradł i zabił panią Marię?! Sprawa z Torunia wzbudza mnóstwo emocji
Wszystko zaczęło się banalnie. Pani Maria chorowała. Na klatce bloku w którym mieszkała znalazła ogłoszenie, że firma zajmująca się obrotem nieruchomości kupuje mieszkania. Biuro nieruchomości zostało poinformowane przez rodzinę pani Marii, że ona jest ciężko chora. Każda osoba, która dowiedziałaby się na co choruje kobieta, pieniądze za mieszkanie albo raty wpłacałaby na jej konto, aby uniknąć podejrzeń. Tak się jednak nie stało. Maciej B. miał kartki z podpisami pani Marii, że ta kwituje odbiór pieniędzy. Pani Maria mówiła swojej sąsiadce, że nie wie co podpisywała i ona dostała od Macieja B. pięć i pół tysiąca złotych. Sprawa tak śmierdziała, że toruńska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Maciejowi B.. Ten uniewinnił mężczyznę.
Prokuratura nie dała za wygraną i odwołała się od wyroku. Bezskutecznie. Maria D., jej rodzina, prokuratorzy, ślepcy i Maciej B. wiedzieli, że kobieta została okradziona z mieszkania. Sędziowie toruńskiego sądu byli innego zdania. Być może właśnie to Maciejowi B., dodało skrzydeł. Czy później postanowił zarabiać miliony na śmierci niewinnych ludzi?! Kilka osób - po tym jak on je ubezpieczył - natychmiast zmarło w dość tajemniczych okolicznościach. Dwie osoby zmarły z wycieńczenia w szpitalu.
Śmierć w okolicach Torunia. Czy Maciej B. ma coś wspólnego z wypadkiem?
Dwie osoby spłonęły w samochodzie, który stoczył się ze skarpy pod Toruniem. Na konto Macieja B., po tych tajemniczych śmierciach wpłynęło blisko ćwierć miliona złotych. Miało wpłynąć jeszcze pięć milionów. Nie wpłynęło, bo jedno z towarzystw ubezpieczeniowych uznało, że sprawa śmierci osób, za które Maciej B. ma dostać odszkodowanie jest podejrzana. Torunianin miał postawione zarzuty a nadal czuł się bezkarny. Dzisiaj prokuratura jest pewna, że w grudniu 2021 roku dopuścił się zabójstwa Marii D.. By kobieta straciła życie podpalił jej mieszkanie. Wcześniej to mieszkanie zostało ubezpieczone od pożaru. Życie Marii D., Maciej B. również ubezpieczył. Oczywiście na siebie.
Musimy to napisać - kilka dni po tym jak Maciej B., podpalił mieszkanie prokuratura wystąpiła do toruńskiego sądu o jego tymczasowe aresztowanie, w związku z wyłudzeniami odszkodowań i usiłowaniem wyłudzeń odszkodowań na podstawie nieprawdziwej dokumentacji medycznej. Sąd Rejonowy w Toruniu nie aresztował wtedy Macieja B.. Sąd Okręgowy odrzucił apelację prokuratury.
28 marca Sąd Okręgowy - po tym jak prokuratura postawiła Maciejowi B. zarzut zabójstwa Marii D. i zarzut pożaru mieszkania w budynku wielorodzinnym - wreszcie posłał go za kratki na trzy miesiące. Co najmniej tyle mężczyzna spędzi za kratkami. Co będzie dalej, tego nie wiadomo. Do tej pory Maciej B. doskonale korzystał z tego, że wszystkie wątpliwości sąd rozstrzyga na korzyść podejrzanego. Nasi dziennikarze dotarli do rodziny Marii D..
- Nie możemy uwierzyć w to, że Maria została zamordowana, że to nie był jednak nieszczęśliwy wypadek. Nie możemy w to uwierzyć, że ktoś najpierw ją oszukał, a potem mógł ją zabić dla pieniędzy z jej polisy - mówią "Super Expressowi" jej bliscy.
Rodzinie i bliskim pani Marii składamy wyrazy głębokiego współczucia. Do tej wstrząsającej sprawy będziemy wracać w naszym serwisie.
Jeżeli byliście świadkami wypadku bądź niepokojącego zdarzenia w regionie - pożaru, stłuczki itd., dajcie nam znać! Ostrzeżemy innych i ułatwimy komunikację. Zapraszamy również w razie jakichkolwiek problemów/pytań. Czekamy na naszym Facebooku oraz na mailu - [email protected].