Marcin Czyżniewski (47 l.) to nie jest tuzinkowy radny. Toruniak z dziada pradziada. Urodzony na toruńskiej starówce, po szkole podstawowej pojechał do Bydgoszczy do Liceum Plastycznego. Potem wrócił do Torunia, by studiować historię. Teraz jako doktor habilitowany uczy studentów. Jego pasją są Czechy. Napisał nawet o nich książkę. Ma dużo znajomych. Gdy chodzi po deptaku, niemal co chwilę mówi cześć. Czyżniewski jest radnym ze starówy. Jest też przewodniczącym Rady Miasta Torunia. Czyli można powiedzieć, że najważniejszym radnym. Rada Miasta znalazła się teraz w trudnej sytuacji.
- 100 milionów złotych. Tyle prawdopodobnie do kasy miasta wpłynie mniej niż zaplanowaliśmy. To jest ogromna kwota. To jest związane z pandemią. Dla nas oznacza to ogromne niedobory. Jak w innych miastach, będziemy musieli podnieść ceny biletów na komunikację miejską i opłaty w strefach postoju - mówi nie owijając w bawełnę przewodniczący Czyżniewski.
Czytaj także: Kujawsko-Pomorskie. Gehenna pana Włodzimierza trwała dwa dni. Żaden szpital nie chciał go przyjąć
- Nie będziemy jednak oszczędzać na oświacie i miejskim oświetleniu. Co do oświaty, to rząd postanowił o podwyżkach dla nauczycieli, a nie przekazał nam na nie środków. My do oświaty w tym roku dołożymy ponad 100 milionów. To właśnie tyle ile mniej wpłynie środków niż miało wpłynąć - mówi Czyżniewski w rozmowie z "Super Expressem".
Drugim gorącym kartoflem w jego rękach jest konkurs na nową dyrektor Szpitala Miejskiego. Po wyborach okazało się, że nowa dyrektor jest spokrewniona ze starą panią dyrektor, która jest żoną prezydenta Torunia.
- Mieliśmy świetnego dyrektora szpitala. Pani Krystyna postanowiła przejść na emeryturę. Ja byłem w komisji konkursowej. Wtedy i dzisiaj uważam, że nowa Pani dyrektor była najlepszym kandydatem na dyrektora szpitala. Uważam, że świetnie sobie radzi w tych trudnych czasach. Trzeba jedynie popracować nad kontaktami z dziennikarzami. Ja nie wiem, jak mają się jej relacje z byłą panią dyrektor, która nadal pracuje w szpitalu, a ma bardzo silną osobowość. A pokrewieństwo między nimi jest bardzo odległe - tak o tym kartoflu mówi Czyżniewski.
Został jeszcze jeden gorący kartofel. On jest, a władze miasta o nim nie mówią. To centrum filmowe Camerimage. Ma ono powstać za 600 milionów złotych. Jeszcze nie powstało a już słychać krytykę.
- I to mnie dziwi. Słychać tylko krytykę. Nikt nie mówi głośno o korzyściach dla Torunia, a wiem, że pomysł wielu osobom się podoba. Nie należę do wielkich wyznawców dyrektora Camerimage. Patrzę na to jednak w ten sposób. Toruń za 200 milionów może mieć coś co kosztuje 600 milionów. Bo wkład miasta ma wynieść 200 milionów. Mało tego - te 200 milionów w dużej części mogą pochodzić z pieniędzy europejskich. To jak mamy tego nie brać? Teraz mamy te 400 milionów. W przyszłym roku może ich nie być. W tym budynku to nie będzie odbywał się tylko festiwal. Tam ma być kino, studia produkcyjne. Może powstać nawet szkoła filmowa, a dodatkowo to ma być światowej jakości architektura. Dlatego jestem za - podkreśla Marcin Czyżniewski, przewodniczący Rady Miasta.
Polecany artykuł: