Ta historia wyciska łzy

Martyna wciąż nie wierzy w śmierć Michała i Emilii. Mieli bawić się na studniówce. Przyjaciele leżą w grobach

2025-01-11 4:39

To byli jej przyjaciele. Martyna traktowała Emilię i Michała jak rodzinę. Mieli szaleć na studniówce. Wcześniej wybrali się do Warszawy. Martyna prawo jazdy miała od kilku tygodni. Prowadziła wielkie BMW. Po tym wypadku, przez kilka miesięcy korzystała ze wsparcia psychologicznego. Ciągle powtarza, że to nie jej wina. Młoda kobieta wciąż nie wierzy w dramat, który rozegrał się na A2.

Spis treści

  1. Wypadek na A2 zniszczył plany młodych ludzi
  2. Martyna przemówiła w sądzie. Tak opisała wypadek
  3. "Nie prowadziła jak pirat drogowy"

Wypadek na A2 zniszczył plany młodych ludzi

Czy czas jest w stanie uleczyć takie rany? Historia wypadku na A2 wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Torunia i województwa łódzkiego. To był 7 stycznia 2022 roku. Emilia, Martyna i Michał wracali do Torunia. To byli piękni, młodzi ludzie. Emilia i Martyna uczyły się w II LO w Toruniu. Michał był ich przyjacielem. Planowali wspólną zabawę na studniówce. Korzystając z przerwy świątecznej, wybrali się do Warszawy. Za kierownicą wielkiego BMW siedziała Martyna. Przyjaciele jechali autostradą A2. W województwie łódzkim rozegrał się dramat. Auto dachowało, Michał wypadł z pojazdu. Zginął na miejscu. Emilka zmarła w karetce w drodze do szpitala. Martyna wyszła z wypadku lekko poobijana. Prokuratura uznała, że to ona spowodowała wypadek. Przeciwko niej skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego w Brzezinach. Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.

Czytaj więcej o sprawie: Młodziutcy Emilia i Michał zginęli na A2. Proces ich przyjaciółki stoi w miejscu. Co się dzieje ze świadkiem?

Martyna przemówiła w sądzie. Tak opisała wypadek

Choć od wspominanego wypadku minęły dwa lata, to emocje wciąż nie opadły. Martyna potrzebowała pomocy psychologicznej. Młoda kobieta wciąż nie może uwierzyć, że to nie był zły sen. 

Wracaliśmy do Torunia. Nagle zobaczyłam jak z prawej strony ze stacji benzynowej wyjeżdża jakiś samochód, który zajechał mi drogę. Odbiłam odruchowo w lewo, ale tam było jakieś inne auto. W padłam w poślizg i dachowałam - tak Martyna N. opisała wypadek. Na pierwszej rozprawie nie mogła powstrzymać łez.

Na sali rozpraw na której odbywała się sprawa Martyny były mamy tych, którzy zginęli w tym wypadku. Obie kobiety płakały. Proces nie może się ciągle zakończyć, bo jeden ze świadków nie został jeszcze przesłuchany.

"Nie prowadziła jak pirat drogowy"

Martyna nie przyznaje się do winy. Prokurator jest przekonany, że po prostu popełniła błąd na drodze. Martyna nie prowadziła samochód jak pirat drogowy. Jechała z dopuszczalną prędkością. Kodeks karny za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym przewiduje karę do 8 lat pozbawienia wolności. Do sprawy będziemy wracać w naszym serwisie. Policjanci apelują o ostrożność na drogach. W styczniu warunki drogowe nie należą do najłatwiejszych. Warto wziąć to pod uwagę, zdjąć nogę z gazu i uważnie obserwować otoczenie.

Groby polskich rajdowców. Kierowcy ginęli w strasznych wypadkach. Niezapomniani

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki