Przyczyny pożaru w Inowrocławiu

i

Autor: se.pl

Matka z córkami zginęły przez PIJANEGO SĄSIADA. Nowe fakty po tragedii w Inowrocławiu [KRONIKA KRYMINALNA]

2020-03-01 18:46

Po kilku miesiącach wszystko jest już jasne. Kluczowa ekspertyza biegłych potwierdziła, że to jeden z sąsiadów jest odpowiedzialny za tragiczny pożar w Inowrocławiu, w którym zginęły kobieta i jej trzy małe córeczki. Do makabrycznej zbrodni doszło w Łódzkiem. Wójt gminy Zgierz została skatowana we własnym domu. Zarzuty usłyszał jej syn. Niewiele brakowało o tragicznie zakończyłby się rajd pijanego 19-latka z Elbląga, który pożyczonym samochodem wylądował na słupie. Te i inne tematy w tym odcinku Kroniki Kryminalnej. Zapraszamy do oglądania.

Kronika Kryminalna odc. 10

Kluczowe ustalenia po pożarze w Inowrocławiu

Pijany sąsiad zaprószył ogień - taka jest przyczyna pożaru Inowrocławiu. To głośna tragedia z października 2019 roku. W pożarze zginęła wtedy kobieta i jej trzy córeczki. A wszystko dlatego że nietrzeźwy mężczyzna, zostawił na włączonej kuchence garnek z zupą i zasnął. W kamienicy doszło do pożaru. Dym przedostał się do mieszkania obok. Czad zabił matkę z dziećmi, mężczyzna przeżył. Grozi mu od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Skatowana wójt gminy Zgierz

Ta tragedia wstrząsnęła nie tylko lokalną społecznością, ale całą Polską. Wójt gminy Zgierz, Barbara Kaczmarek została skatowana we własnym domu. Zmarła po kilku dniach w szpitalu. Zarzuty w tej sprawie usłyszał jej syn. Nie ma wątpliwości, że kobieta padła ofiarą przemocy - takie są ustalenia sekcji zwłok. 58-letnia Barbara Kaczmarek trafiła do szpitala w nocy z piątku na sobotę. Już wtedy jej stan był krytyczny, miała poważne obrażenia głowy. W sprawie niemal od razu zatrzymano jej syna. 34-latek nie przyznaje się do stawianych zarzutów.

Syntetyczne narkotyki na Mazowszu

Wytwórnia narkotyków zlikwidowana - “chemik” zatrzymany. Policjanci z Mazowsza - m.in. z Radomia i Warszawy weszli na teren posesji, na której znajdowało się laboratorium, w którym produkowano amfetaminę i inne środki psychoaktywne. W tej sprawie zatrzymano mężczyznę, który odpowiadał za proces produkcji narkotyków. Na miejscu zabezpieczono też masę gotowego narkotyku. Całe laboratorium było starannie ukryte w piwnicy oraz w kilku pomieszczeniach gospodarczych. Posesja była ogrodzona wysokim betonowym płotem, a budynek miał zamurowane okna. Zlikwidowana wytwórnia mogła wyprodukować nawet kilkadziesiąt kilogramów gotowego narkotyku dziennie. Wartość przechwyconych narkotyków to około pół miliona złotych.

Pijany przemytnik we Wrocławiu

Prawie dwa i pół promila alkoholu w organizmie i blisko pół miliona sztuk nielegalnych papierosów na pace. Policjanci z Wrocławia zatrzymali mężczyznę, który kompletnie pijany jechał tak załadowanym dostawczakiem. A to nie wszystko, bo w jego mieszkaniu znaleziono kolejne pudła wypełnione po brzegi nielegalnymi papierosami. Gdyby trafiły na rynek, skarb Państwa straciłby na tym nawet 800 tys. złotych. Mężczyzna pewnie by nie wpadł, gdyby nie to, że wsiadł za kółko kompletnie pijany. Zauważyli to inni kierowcy którzy zadzwonili po policję. Mężczyźnie grożą teraz trzy lata za kratami.

Szybki przemyt na Dolnym Śląsku

Tym razem nie skończyło się na mandacie za prędkość, a na zarzutach za przemyt. Policjanci z bolesławickiej grupy SPEED na Dolnym Śląsku zatrzymali na autostradzie pojazd pędzący od strony granicy. No i w czasie kontroli wyszło skąd ten pośpiech. Mężczyzna miał przy sobie blisko trzy i pół kilograma amfetaminy. Wpadł, bo pędził, jak szalony po autostradzie. Tam wypatrzył go patrol z policyjnej grupy SPEED. Zatrzymał samochód do kontroli. Do akcji wkroczyły też policyjne psy. Te wywąchały coś podejrzanego w bagażniku i za tapicerką. Było tam siedem paczek owiniętych srebrną taśmą, a w środku amfetamina. Łącznie pięćdziesiąt trzy tysiące porcji. Mężczyzna na trzy miesiące trafił do aresztu. Grozi mu nie mniej niż trzy lata więzienia.

Pijacki rajd ulicami Elbląga

Więcej szczęścia niż rozumu miał ten 19-latek z Elbląga. Pijany ruszył w miasto pożyczonym samochodem. Wszystko zarejestrowały kamery miejskiego monitoringu. Chłopak w pewnym momencie nie zapanował nad autem, odbił się od krawężnika i uderzył w słup trakcji elektrycznej. Siła uderzenia była tak duża, że wyrzuciła kierowcę na zewnątrz. To cud, że mężczyzna wyszedł z tego tylko lekko poobijany. Ale kłopotów nie uniknie, bo jak się okazało był kompletnie pijany. W organizmie miał dwa promile. Nie miał prawa jazdy, ale ma przed sobą nawet dwa lata odsiadki.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki