O drogowym dramacie w województwie kujawsko-pomorskim mówi się do dnia dzisiejszego. To był tragiczny wypadek koło Lipna. Doszło do niego trzy lata temu, a dokładnie 16 marca 2021 roku. Marcin Sz. czekał na ten samochód. Wszyscy we wsi wiedzieli, że mężczyzna nie może się doczekać, kiedy wreszcie będzie mógł odebrać z salonu nowe BMW X7 za 600 tysięcy złotych. Mężczyzna miał pieniądze, bo generalnie w życiu dopisywało mu szczęście. Swoje wymarzone auto mężczyzna odebrał z salonu koło południa. Gdyby wiedział, co się potem stanie, to nigdy by tej "bestii" nie kupił. Marcin cieszył się jazdą efektownym cackiem, był z nim jego przyjaciel Arek. Najwidoczniej zabrakło im wyobraźni. Przed godziną 21, na zakręcie prowadzącym z górki, BMW wyleciało z drogi. Samochód dachował.
Dalszy ciąg materiału pod galerią ze zdjęciami
Tragiczny wypadek koło Lipna. Arek nie miał żadnych szans. Jest wyrok w sprawie
Przyjaciel Marcina, Arkadiusz W. wyleciał przez szybę, bo nie miał zapiętych pasów. Kierowcy i innym pasażerom, którzy mogli być w samochodzie życie uratowały pasy bezpieczeństwa i poduszki. Oni przeżyli. Kiedy na miejsce wypadku przyjechali policjanci, to kierowcy, czyli Marcina Sz. nie było na miejscu zdarzenia.
Marcin Sz. potrzebował 48 godzin, aby zachować się tak jak trzeba. Sam zgłosił się na policję. Prokuratura postawiła Marcinowi Sz. trzy zarzuty. Udowadniali mu spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenie pomocy i ucieczkę z miejsca zdarzenia. Za to wszystko groziło mu do 12 lat więzienia. Można powiedzieć, że sądy były łaskawe dla Marcina Sz.
Sąd Rejonowy w Lipnie skazał go na 4 lata i 2 miesiące pozbawienia wolności. Po apelacji adwokata, sprawą zajmował się Sąd Okręgowy we Włocławku. Ten zmniejszył mu karę do 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny. Sąd Najwyższy odrzucił kasację obrońcy Marcina Sz. Wygląda na to, że sprawa dobiegła końca, ale lokalna społeczność jeszcze długo będzie pamiętać o tym wypadku.