- Przyszli po mnie - usłyszał dziennikarz "Super Express" przez telefon, gdy odebrał przychodzące połączenie w poniedziałek, 5 grudnia o godzinie 7:07. Rozmówcą był Sławomir Wałęsa. - Policja po mnie przyszła. Miałem was poinformować, jak przyjdą po mnie, by mnie zabrać na odwyk, to was informuję. Policjanci są mil. Zostawili mi telefon. Pozwolili ubrać skarpetki - mówił syn prezydenta.
Zobacz: Wałęsa przestał pić, bo nie stać go na alkohol. Wstrząsające wyznania
Sławomir Wałęsa, syn wybranego w pierwszych wolnych wyborach prezydenta Polski, Lecha Wałęsy, mieszka w Toruniu. Do grodu Kopernika trafił, bo w czasie swojego pobytu w ośrodku odwykowym, będąc żonatym, uwiódł mieszkająca tu terapeutkę. Najpierw się rozwiódł ze swoją żoną, z którą ma dwójkę dzieci, a potem poślubił terapeutkę. Ta urodziła mu kolejne dziecko.
Niestety Sławomir szybko znów zaczął pić. Jego drugie małżeństwo się rozpadło, bo on wdał się w romans z żoną właściciela wielkiej firmy budowlanej, w której pracował jako komputerowiec. Kobieta urodziła mu kolejne dziecko. W sumie Sławomir Wałęsa ma czwórkę dzieci z trzema kobietami. Jak się okazuje, alimenty na dzieci Sławomira płaci jego ojciec.
Policja przyszła po syna Wałęsy! Sławomir został zabrany z samego rana
To rodzeństwo Sławomira Wałęsy skierowała wiosek o jego przymusowe leczenie, a sąd przychylił się do niego. Wałęsa jednak nie stawił się dobrowolnie na odwyku. Dlatego sąd wydał postanowienie o siłowym doprowadzeniu go przez policje. Odwyk ma mieć miejsce na oddziale odwykowym w szpitalu psychiatrycznym.
- W Polsce nie ma takiego prawa, aby kogoś zmusić do przymusowego leczenia odwykowego wbrew jego woli. Policjanci robią swoje. Jak będę w tym szpitalu, to zaraz z niego wychodzą. Dzwonię po Ubera i wracam do Torunia - mówi naszemu dziennikarzowi Wałęsa.