Dwaj policjanci z amfetaminą we krwi jechali radiowozem. Prokuratura zdecydowała, że pod sąd pójdzie tylko pasażer. Dlaczego?
Mieli być stróżami prawa i świecić przykładem, a okazało się, że... biorą narkotyki. Skandal zaczął się we wrześniu ubiegłego roku, kiedy w Toruniu zatrzymano dwóch funkcjonariuszy Wydziału Ruchu Drogowego jadących radiowozem. W ich organizmach wykryto amfetaminę, jeden z nich miał też narkotyki przy sobie. Jak podaje Oto Toruń, Kamil Z. posiadał 0,48 g marihuany, 0,6 g MDMA i 2,52 g amfetaminy. W jego organizmie wykryto amfetaminę w wysokim stężeniu 167,6 ng/ml. Z kolei u kierującego wówczas samochodem policyjnym Łukasza Sz. wykryto 40,8 ng/ml. Funkcjonariusze zostali już wydaleni ze służby 10 października. A co z odpowiedzialnością karną?
"Opisane zachowanie wiąże się z odpowiedzialnością za popełnienie wykroczenia"
Teraz podano nowe informacje. Śledztwo prokuratorskie w sprawie Kamila Z. i Łukasza Sz. zostało zakończone. Jak się okazuje, tylko jeden z byłych już policjantów stanie przed sądem - Kamil Z.. Dlaczego? "W jego krwi wykryto amfetaminę o stężeniu 167,6 ng/ml - to bardzo wysokie stężenie, ale był on jedynie pasażerem i nie odpowiadał za prowadzenie pojazdu w takim stanie" - powiedziała dla Radia PiK Alina Sztam, Prokurator Rejonowy w Brodnicy. Jeśli chodzi o kierowcę radiowozu, Łukasza Sz., zdaniem prokuratury "opisane zachowanie wiąże się z odpowiedzialnością za popełnienie wykroczenia", a zatem były mundurowy nie stanie przed sądem.
