Pomnik jest piękny. Serduszko z czarnego marmuru trzyma miś. Na sercu jest portret malutkiej dziewczynki z kucykami. Na płycie marmurowej stoją wspaniałe białe kwiaty i białe znicze. Reporter "Super Expressu" nie mógł powstrzymać emocji i ci, którzy widzą ten pomnik mają podobnie. - To jej mama postawiła ten pomnik. Wydała na niego fortunę. Jak tu jesteśmy, to zawsze palą się świeże znicze i położone są wspaniale kwiaty. Ta jej mama to wspaniała kobieta. Bardzo dobra. Ta Zuzia była u niej jako dziecko w rodzinie zastępczej - mówi nam starsza kobieta, którą spotkaliśmy na jednym z pod toruńskich cmentarzu.
- Była przez dwa lata. Po tym, jak dziewczynka została przez tych, którym sąd kazał oddać dziecko zamordowana, to ona wyprawiła jej pogrzeb. Do końca życia będę pamiętać ten jej płacz. Ona tak przeżyła śmierć tego dziecka - dodaje nasza rozmówczyni.
Czytaj więcej o wstrząsającej sprawie z Torunia: Bestie skatowały 3-letnią Zuzię na śmierć
Maleńka Zuzia z Torunia skatowana na śmierć. Dlaczego odebrano ją kochającej rodzinie?
- Ta jej mama, która postawiła ten pomnik i tak o niego dba, nie była jej biologiczna mamą - mówi nam spotkany na cmentarzu mężczyzna - Ona jest bardzo dobrym człowiekiem - dodaje.
Zuzia została odebrana kochającej ją kobiecie, bo o istnieniu dziewczynki przypomniała sobie nagle jej biologiczna matka: Sylwia M. (25 l.). To na jej wniosek sąd postanowił Zuzię oddać w ręce Sylwii M. i Przemysława O. (34 l.) w marcu 2021 roku. Trzy miesiące później, (28 maja 2021 roku) mała dziewczynka trafiła do lecznicy z pękniętą czaszką, obrzękiem mózgu i wieloodłamowym złamanie przedramienia. Zuzia - jak ją przyjmowali do szpitala - była jednym wielkim siniakiem. Lekarze o jej życie walczyli do końca. Bezbronna dziewczynka zmarła 12 czerwca.
Biologiczni rodzice Zuzi - Sylwia M. i Przemysław O. zostali oskarżeni przez prokuraturę o okrutne zamordowanie Zuzi. Na razie nie wiadomo, kiedy zapadnie wyrok. Nasi dziennikarze - przed jedną z rozpraw - rozmawiali z biologicznym rodzicami Zuzi. Sylwia M. to niewysoka, pulchna kobieta. Korytarz sądowy przemierzała w asyście policji. Szła pewnym krokiem, była uśmiechnięta od ucha do ucha. Wyglądała, jakby szła na plotki do koleżanki, a nie na swoją sprawę karną. Nasz dziennikarz, który czekał na nią wiedział, że za chwile zacznie się jej proces.
- Czy Pani wie co Pani tutaj robi? - zapytaliśmy Sylwię M. - Tak, wiem co tutaj robię - odpowiedziała krótko i treściwie. Na pytanie "dlaczego Zuzia nie żyje?" - nic nie odpowiedziała. Przemysław O. na salę sądową wszedł w więziennym drelichu. Wyglądał zupełnie inaczej niż na zdjęciach, które zamieszczali na swoim profilu. "Tatuś" Zuzi zapuścił brodę i wąsy. Po korytarzu sądowym szedł tak, jakby szedł na szubienicę. Był blady. Patrzył przed siebie niewidzącymi oczami. Przemysław O. nie odpowiedział na żadne pytanie naszego dziennikarza. Udawał, że ich nie słyszy.
Niebawem miną 2 lata od brutalnego skatowania Zuzi. Sprawa wciąż wzbudza ogromne emocje. Zdjęcia z cmentarza zamieszczamy pod tekstem. Nie sposób nie uronić łez, gdy patrzy się na ten pomnik!