- Spotykamy się ponieważ, nasza władza dostała dość duże pieniądze - jest to grubo ponad 100 mln zł. Postanowiono zatem to podzielić tak, że jedni dostali podwyżki w tysiącach, a pracownikom obsługi nic. Naszym celem jest przyjść i pokazać się związkom zawodowym (...) Też jesteśmy grupą, która chce godnie żyć. Nie mamy nawet najniższej krajowej (...). W takiej sytuacji jest ponad 500 pracowników, są to m.in. panie porządkowe oraz osoby ochrony mienia - mówi Sławomir Krygier, pracownik UMK w Toruniu i dodaje, że od stycznia najniższe wynagrodzenie wzrosło do 3490 zł brutto. Jednak - jak wyjaśnił Krygier - w przypadku pracowników gospodarczych UMK w kwocie tej zawiera się także premia i dodatek wyrównawczy. Dlatego żądają oni, aby najniższa krajowa była podstawą ich pensji.
Zobacz: Fatalne wieści z UMK w Toruniu. Chodzi o finanse
- Naszą propozycją jest to, żeby założyć protest i będziemy przychodzić codziennie i walczyć o swoje - mówią pracownicy. Do strajkujących wyszedł przedstawiciel uczelni. - Jak państwo wiecie, odbyło się spotkanie ze związkami. Zaproponowaliśmy model przeprowadzania podwyżek w uniwersytecie. Dziś (4 marca - przyp red.) spotykamy się ponownie ze związkami i będzie o tym rozmawiać. Zapraszam państwa przedstawiciela na to spotkanie - mówił prof. dr hab. Wojciech Wysota, Prorektor ds. Nauki - Pierwszy Zastępca Rektora. Już wiadomo, że do porozumienia między stronami nie doszło.