Nikt nie ma wątpliwości - toruńscy policjanci, po oficjalnych obchodach Święta Policji (okrągłej 100 rocznicy), zrobili sobie alkoholową libację w budynkach swojej komendy. Impreza była taka, że długo o niej będzie się mówić w całej Polsce...
Jak się o niej dowiedziała szefowa MSWiA minister Elżbieta Witek, to postanowiła natychmiast wysłać do województwa kujawsko-pomorskiego swoich ludzi, aby przeprowadzili kontrolę.
Wobec sześciu policjantów zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne. Jak ono się zakończy - na razie nie wiadomo.
To co się działo w budynkach toruńskiej komendy jest przerażające. To, że pito alkohol jest jasne. To, że kilku policjantów chodziło od ściany do ściany (co widać na monitoringu) - też nie budzi wątpliwości. To, że naczelnik sztabu policji rozwalił sobie głowę - też nie budzi żadnych wątpliwości. To, że na pogotowie zadzwoniła przypadkowa osoba, która jak zobaczyła zakrwawionego naczelnika myślała, że on umiera - to już inna sprawa. To powinni zrobić jego koledzy, z którymi pił alkohol.
Przełożeni toruńskich policjantów o wypadku dowiedzieli się dopiero dwie godziny po tym, jak na komendę zajechało pogotowie. Potem prawie cała kadra kierownicza zapadła się pod ziemie. Tłumaczyli się, że służbowe telefony pozostawiali w marynarkach.
Lekarze ze szpitala, do którego trafił naczelnik nie pozwolili funkcjonariuszom Biura Kontroli z KWP przebadać go na zawartość alkoholu. Tajemniczą poliszynela w Toruniu jest to, że jedna z osób funkcyjnych z toruńskiego szpitala ma znęcać się nad żoną. Policjanci nie kierują przeciwko niej jej spraw do sądu. Prokuratorzy z Torunia po tym jak się dowiedzieli o sprawie też byli na miejscu, ale nikt nie został przebadany na zawartość alkoholu we krwi. Nie jest tajemnicą, że jedna z osób, wobec której wszczęto postępowanie dyscyplinarne to żona zastępcy prokuratora okręgowego.