Ciechocinek tętni życiem. Kuracjusze już tego nie ukrywają
- Gdyby nie było tutaj tańców, to ja bym nie przyjeżdżał. Jestem tutaj siódmy raz i już myślę o kolejnym - mówi jeden z kuracjuszy, przebywających w Ciechocinku. To miasto legenda. O tym co wyprawa się tam na turnusach rehabilitacyjnych krążą legendy. Nie jest tajemnicą, że napoje wyskokowe w pokojach uzdrowiskowych leją się obfitym strumieniem. Prawdą jest, że w tym niewielkim mieście jest aż 30 sanatoriów. Pierwsze uzdrowisko powstało ponad 150 lat temu. Obecnie do Ciechocinka, co roku przyjeżdża 80 tysięcy osób. Nasza redakcja wykorzystała fakt, że skierowanie do sanatorium otrzymał tajny wysłannik "Super Expressu". Teraz wiemy, jak to wygląda od środka i co się stało z wieczorkami zapoznawczymi! Dalszy ciąg materiału znajduje się pod galerią ze zdjęciami.
Kuracjusze o życiu w Ciechocinku. Nie ukrywają zaskoczenia
- Zaskoczyło mnie to, że na rozpoczęcie turnusu nie było wieczorku zapoznawczego. Kiedyś takie wieczorki były. Teraz nie ma, bo chodzi plotka, że na tych wieczorkach dochodziło do szarpanin między kobietami. Powodem byli mężczyźni. Wczoraj dopiero zameldowałem się w sanatorium - relacjonuje nasz człowiek.
Do tej pory nasz wysłannik chodził tylko na spacery. Niedaleko Grzybka (legendarna fontanna) jest takie miejsce, że tańczy się tam na świeżym powietrzu od rana do wieczora. To chyba jedyne takie miejsce w Polsce - to trzeba zobaczyć. O godzinie 16 ludzie bawią się tam przy muzyce, jak na najlepszej dyskotece. - Większość to pensjonariusze sanatoriów - dodaje.
- W sanatorium, w którym jestem - tak jak w każdym - jest kawiarnia. W niej odbywają się dancingi. Startują około godziny 18. Mimo to, że to sanatorium, w kawiarni podają napoje wyskokowe. Na razie nie zdecydowałem się pójść na zabawę. Sam nie wiem, co mam popołudniami robić bo zabiegi kończą mi się przed piętnastą - zastanawia się tajny kuracjusz z "Super Expressu".
Jak ustalili nasi dziennikarze, w lipcu tego roku policja do wszystkich sanatoriów była wzywana 11 razy. W sierpniu pensjonariusze dzwonili po pomoc jedynie 4 razy, ale to przecież jeszcze nie koniec.
- Po Ciechocinku unosi się woń drogich perfum. Wszyscy tutaj jesteśmy ciężko chorzy, ale nie odnoszę wrażenia, że to miejsce powoduje, że panowie prężą klaty jak młode koguciki a panie zachowują się jak młode dziewczyny, szukające pierwszej miłości. Zerknąłem z ciekawości, jaka jest frekwencja na dancingu w jednym z sanatorium. Przy muzyce bawiło się, że 100 osób. Zaskoczyło mnie to, że towarzystwa szukało aż 80 kobiet, a tylko 20 panów - mówi nasz wysłannik.
- Do Ciechocinka przyjeżdżają kobiety, które wiedzą czego chcą. Są to wdowy i rozwódki. Nie mówią za dużo. One chcą się dobrze bawić - usłyszeliśmy od swojego przewodnika po Ciechocinku.