Koronawirus szaleje w Polsce. Empatia i zrozumienie dla drugiego człowieka - to własnie takie cechy mogą bardzo pomóc w walce z tą paskudną choroba. Ta historia miała swój początek w czwartek (3 kwietnia) około godziny 19.00, kiedy zaopatrzona w szpitalu kobieta wezwała taksówkę, by wrócić do domu. Była „lekko” ubrana, w piżamę i zarzuconą na nią kurtkę. Nie miała przy sobie pieniędzy, ale uzgodniła z taksówkarzem, że później się rozliczą. Kurs był na teren Gniewkowa. Gdy dojechali na miejsce, kobieta wysiadła przed budynkiem, a taksówka odjechała.
- Nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że kierowca, aby wrócić na trasę do Inowrocławia postanowił zrobić po Gniewkowie spore koło. Przypadek? Przeczucie? Chyba tak miało być - zastanawia się asp. szt. Izabella Drobniecka z KPP w Inowrocławiu.
Mężczyzna przejeżdżał ponownie obok budynku, gdzie wysadził kobietę. Zauważył, że ona tam siedzi na ziemi, nie weszła do domu. Zatrzymał się i zainteresował całą sytuacją. Kobieta powiedziała, że nie ma kluczy do domu, drzwi są zamknięte i nie ma też obecnie kontaktu z rodziną.
- Taksówkarz nie czekał, skontaktował się natychmiast z numerem 112. Na miejsce dyżurny z Inowrocławia skierował patrol z miejscowego komisariatu. Wszystko się szybko wyjaśniło, bo kobietę miała ze szpitala odebrać rodzina. Niecierpliwość jej jednak wzięła górę i sama postanowiła wrócić do domu. Po przyjeździe policjantów zaopiekowała się nią chwilowo sąsiadka, a wkrótce też miała tam przybyć zatroskana córka - relacjonuje oficer prasowy KPP w Inowrocławiu.
To historia z happy endem. Szczególne wyrazy uznania należą się taksówkarzowi Panu Tomaszowi z Inowrocławia, który zatroszczył się o los kobiety. Redakcja ESKA INFO Toruń przyłącza się do braw.