Wyzywała ich, mówiła m.in. że są głupi i leniwi, oskarżała ich o włamanie do poczty mailowej, śledziła współpracowników w toalecie, przebijała opony w samochodzie, a do tego doszły rozmaite szykany. Sprawę uprawiającej mobbing toruńskiej urzędniczki opisują toruńskie "Nowości". Dziennikarka tej gazety ustaliła, że skargi w końcu przyniosły efekt - zła urzędniczka została zwolniona. Nie dała za wygraną i z właściwą sobie zapalczywością odwołała się do sądu pracy. Sędzia nie przychylił się jednak do jej wydumanych oskarżeń i wydał dla niej wyrok niekorzystny.
Toruń. Urzędniczka terroryzowała pracowników. Próbowała zrobić z siebie ofiarę
Opisywana wyżej urzędniczka odwołała się do IV Wydziału Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Rejonowego w Toruniu. Po zwolnieniu z pracy domagała się przywrócenia na stanowisko. W sądzie twierdziła, że to ona padła ofiarą mobbingu. Jak się później okazało, świadomie kłamała, odwracając "kota ogonem". W tej sprawie przesłuchano wielu świadków. Nic z zarzutów byłej urzędniczki się nie potwierdziło. Wręcz przeciwnie.
- Od wielu lat generowała konflikty w zakładzie pracy, formułowała niczym niepoparte zarzuty, stwarzała atmosferę napięcia i niepokoju. Oskarżała pracowników o stosowanie wobec niej mobbingu, co w żadnym zakresie nie uzyskało potwierdzenia dowodowego. Przypisywała im niewłaściwe, niekulturalne i niemoralne zachowania, podczas gdy to jej postawa charakteryzowała się brakiem kultury i szacunku wobec innych osób. Wielokrotnie demonstrowała swą wyższość. Zarzucała pracownikom braki w wykształceniu, czy niesprawność intelektualną. Twierdziła np., że inni pracownicy są gorsi niż zorganizowana grupa przestępcza albo, że nadają się tylko do cyrku - powiedział sędzia Andrzej Kurzych, cytowany przez "Nowości".
Urzędniczka z Torunia regularnie obrażała kolegów i koleżanki z pracy, wymyślała absurdalne teorie spiskowe na temat prowokacji w nią wymierzonych. Taka sytuacja miała od dłuższego czasu miejsce w publicznej instytucji. Gdzie byli przełożeni? Czemu nie reagowali? Czyżby nie wiedzieli, co się dzieje? Najpewniej wielu ludzi udawało, że "nic się nie dzieje".
Koniec końców, sąd oddalił pozew Pani Arlety o przywrócenie jej do pracy. Uznano, iż pracodawca miał prawo do jej zwolnienia z uwagi na łamanie zasad współżycia społecznego i utratę zaufania.
Jeżeli byliście świadkami wypadku bądź niepokojącego zdarzenia w regionie - pożaru, stłuczki itd., dajcie nam znać! Ostrzeżemy innych i ułatwimy komunikację. Zapraszamy również w razie jakichkolwiek problemów/pytań. Czekamy na naszym Facebooku oraz na mailu - [email protected].