Pani Dorota jest polonistką i filozofem w jednej ze szkół podstawowych w Toruniu. Jak każdy nauczyciel przez ostatnie kilkanaście miesięcy, pani Dorota musiała pracować w warunki nauki zdalnej. Podczas jednej z lekcji z uczniami poruszyła temat depresji. Jak zapewnia nauczycielka, temat lekcji narzucił jej program nauczania i podręcznik. – Omawialiśmy tekst, który dotyczył anoreksji. Postanowiłam zrobić z dzieciakami ćwiczenie redakcyjne, żeby napisały podobny reportaż, kierując się wzorem, który jest w podręczniku. Wzorem tekstu o anoreksji, miały napisać reportaż o innym ważnym dla nich problemie. Depresja wypłynęła, jako ten główny problem. Być może, dlatego, że wówczas bardzo dużo się mówiło w mediach o problemie depresji nastolatków, zamkniętych w domach w czasie zdalnej edukacji – opowiada pani Dorota w rozmowie z dziennikarzami TVN.
Samookaleczenie po lekcjach o depresji
Uczniowie napisali reportaże o depresji. Wydawało się, że będzie to jedno z wielu nauczycielskich poleceń zrealizowanych przez uczniów. Trzy miesiące później stało się coś dziwnego. Pani Dorota została zawieszona w czynnościach nauczyciela. Kobieta dowiedziała się, że jedna z matek przekazała dyrektorowi, że jedno z dzieci samookaleczyło się po lekcji o depresji.
Dyrektor znalazł też "rozwiązanie" sytuacji. [...] – Jeżeli jutro o 8 rano pan dyrektor dostanie moje zwolnienie z pracy za porozumieniem stron, to nie będzie sprawy. Jeżeli tego nie przyniosę, to prokurator zajmie się moją lekcją i tym wszystkim, co zrobiłam – wspomina pani Dorota reporterom "Uwagi".
Dyrektor szkoły zawiadomił policję i zawiesił nauczycielkę. Jak stwierdził, doszło do narażenia zdrowia psychicznego i fizycznego uczniów. Nauczycielka bardzo mocno przeżyła zawieszenie. Korzysta z pomocy psychiatry, bierze leki. W toruńskiej podstawówce pracowała prawie ćwierć wieku.
Kuratorium uchyliło zawieszenie. Dyrektor się odwołał
Zawieszenie uchyliła komisja dyscyplinarna dla nauczycieli przy wojewodzie kujawsko-pomorskim. W szkole pojawili się tymczasem wizytatorzy z kuratorium.
Kurator przyznał, że kontrola wykazała uchybienia ze strony dyrektora – Nie stwierdzono żadnych uchybień, jeżeli chodzi o samo działanie nauczycielki – mówi Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty. Policja z kolei odmówiła wszczęcia dochodzenia z uwagi na brak wniosku o ściganie osoby uprawnionej, czyli rodziców.
Mimo to pani Dorota nadal jest zawieszona, ponieważ dyrektor szkoły napisał do Odwoławczej Komisji Dyscyplinarnej działającej przy ministrze edukacji, a ta - podtrzymała zawieszenie nauczycielki. Nikt z przedstawicieli ministerstwa nie chciał skomentować sprawy.
Polecany artykuł:
Dyrektor zawiesił nauczycielkę. Zemsta za związek zawodowy?
Okazuje się, że zawieszenie pani Doroty mogło mieć inną przyczynę. Kobieta twierdzi, że samookaleczenie ucznia to tylko pretekst dla dyrektora, który chciał pozbyć się nauczycielki, ponieważ założyła w szkole związek zawodowy. – Pan dyrektor, nawet publicznie na radzie pedagogicznej, apelował do mnie, abym zwolniła się z pracy, dlatego, że zawiązałam związek zawodowy w szkole, który według jego opinii ma go zniszczyć – opowiada pani Dorota.
Mąż nauczycielki napisał artykuł w lokalnych mediach na temat konfliktów w toruńskiej szkole. Pan Radosław jest historykiem literatury i wykładowcą akademickim.
– Od mniej więcej roku, każdy, kto nie zgadza się z dyrektorem w istotnych sprawach tej szkoły, jest pomawiany o to, że szkodzi tej szkole, szkodzi dzieciom i dyrektorowi – mówi prof. Radosław Sioma z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
– Jedna z mam chciała wejść do szkoły, to dyrektor powiedział, że nie będzie spotykał się z tą mamą, a jak nalegała i chciała wejść, to wezwał na nią policję – wspomina pan Piotr, były przewodniczący rady rodziców.
Dyrektor w konflikcie z rodzicami
Dyrektor szkoły nie odniósł się do słów nauczycieli i rodzica. Kontrowersji jest jednak więcej. Rok temu w szkole dyrektor skonfliktował się z rodzicami uczniów najstarszych klas. Jedna z matek twierdzi, że dyrektor decydował o podziale dzieci na grupy - na lekcjach matematyki i języka polskiego. Przez to kobieta przeniosła swoje dziecko do innej szkoły.
– Była grupa najlepszych, średnich i najsłabszych. Nie było równego dostępu do nauki. Tak uważam i tak napisałam w piśmie, w którym wypisywałam syna, tłumacząc, dlaczego to robię – uzasadnia pani Ivetta. Podział uczniów na grupy został zniesiony po interwencji kuratorium.
Sekretariat szkoły przysłał do redakcji "Uwagi" list podpisany przez 40 nauczycieli, którzy bronią dyrektora i twierdzą, że to on był ofiarą mobbingu. Co na temat szkoły prowadzonej przez miasto twierdzi ratusz? – Mogę tylko ubolewać, że w taki sposób dyrektor rozmawia z rada pedagogiczną – oświadczył Zbigniew Fiderewicz, zastępca prezydenta Torunia. Zapytany o przyszłość dyrektora na stanowisku, wiceprezydent mówi, że dyrektora nie jest łatwo odwołać. Dyrektor sam musi zrezygnować lub zostać skazany prawomocnym wyrokiem sądu.