Julka była najmłodszym dzieckiem Krzysztofa i Beaty D., ze Świecia. Małżeństwo dzisiaj po raz kolejny przyszło do sądu w Toruniu. W nim szukają sprawiedliwości za to co ich spotkało.
Dziewczynka miała siedem lat. 1 czerwca ubiegłego roku Julka razem z bratem i rodzicami jechała do Torunia. To miał być niezapomniany dzień dziecka. Koło godziny ósmej rano Skoda Krzysztofa D., była koło Chełmży. W tym samym czasie od strony Torunia jechał Nisan Almera. Za jego kierownicą siedział Radosław J.
- Jechałem do pracy. Widziałem jak Nisan Almera podjął manewr wyprzedzania. Z naprzeciwka jechała Skoda. Zrobiłem co mogłem. Zjechałem na pobocze. Zrobiłem miejsce liczyłem na to, że Nissan się do mnie przytuli, bo droga była szeroka - mówił dzisiaj kierowca samochodu, który Radosław J. próbował wyprzedzić.
Radosław J. nie zjechał w prawo. Tak mocno nadepnął na hamulec, że przestał panować nad samochodem. Tata Julki robił wszystko aby nie doszło do zderzenia samochodów. Zjechał na pobocze. Niestety, tam do niego jednak doszło.
Dominika R., narzeczona Radosława J., zginęła na miejscu. Julka w drodze do szpitala. Dzisiaj przed toruńskim sądem rejonowym zakończył się proces Radosława J. Prokurator Małgorzata Lubińska wniosła o maksymalny wymiar kary to jest 8 lat pozbawienia wolności. Radosław J. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że do wypadku doszło z winy innych kierowców. Jego obrońca wniósł o jego uniewinnienie z ostrożności procesowej poprosił sąd o jak najniższy wymiar kary.
Sąd postanowił ogłosić wyrok 2 września.