Katarzyna zabiła własne dzieci. "Największa karą dla niej jest to, że żyje"
Wracamy do sprawy koszmarnego w skutkach zdarzenia w Turzanach (powiat inowrocławski). Ten mord wstrząsnął nie tylko lokalną społecznością, ale także mieszkańcami innych regionów Polski. - Największą karą dla tej kobiety będzie że ona przeżyła. Bo ona kochała te dzieci. Praktycznie to jest niemożliwe aby kiedykolwiek potrafiła zaakceptować to co zrobiła. Jej cierpienie z tego powodu będzie ogromne. Nie do wytrzymania - powiedział "Super Expressowi" jeden z toruńskich psychologów.
W miniony piątek (5.02.2021), około godziny 9.30 policja została wezwana do jednego z domów w niewielkiej wsi koło Inowrocławia (woj. kujawsko-pomorskie). Nikt nie do tej pory może uwierzyć w to, co miała w nim zrobić Katarzyna W.. Kobieta miała zadźgać nożem dwójkę swoich synów. Wojtka i Janka. Potem kobieta tym samym noże próbowała odebrać sobie życie. By się wykrwawić weszła do wanny z ciepłą wodą. Żyje bo do pomieszczeń zajmowanych przez nią na piętrze domu weszła jej teściowa. To ona swoim krzykiem zaalarmowała swojego syna Waldemara. On wezwał policję i pogotowie. Jak udało się ustalić dziennikarzowi naszego portalu, kobieta od ponad miesiąca miała leczyć się na depresje. Teraz jej bliskim wydawało się, że jest z nią już lepiej.
Tak reagują czytelnicy: Katarzyna W. miała zadźgać Jasia i Wojtusia. „Co te dzieci czuły, kiedy matka je zabijała”. Makabra w Turzanach
- Najbardziej prawdopodobne jest to, że ta tragedia jest efektem depresji matki - mówi prokurator Adamska-Okońska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy. - Jednak o tym, że ona miała się leczyć wiemy od jej bliskich, a nie od lekarzy. Mamy wiele pracy do wykonania w tej sprawie - dodaje.
- Ona te dzieci kochała nad swoje życie - mówią nam te osoby, które ją znały. - Udzielała się w przedszkolu. Na każdą imprezę robiła domowe ciasto. Przepyszne faworki. Ona jest dobrym człowiekiem. Kiedy umarła jej mama, blisko 20 lat temu to wychowała młodszą siostrę i brata. Jej rodzeństwo wyszło na ludzi - powiedziała nam jedna z jej znajomych.
- zabiła te dzieci. Bo je kochała. Była przekonana, że dzięki temu dzieci nie będą cierpieć po jej śmierci. W ten sposób chciała im zaoszczędzić cierpienia. To jest tak zwane samobójstwo rozszerzone. W depresji jak się poprawi jak zacznie działać farmakologia to wtedy jest tak naprawdę gorzej. Bo wtedy taka osoba ma się siły aby to co wcześniej planowała to to zrobić - podkreśla jeden z toruńskich psychologów w rozmowie z naszym dziennikarzem.
- Gdy w depresji nie ma się siły, aby się ubrać, czy też umyć to nie jest się zdolnym do żadnego wysiłku. Gdy widać poprawę, to wtedy trzeba takie osoby pilnować. Prawdopodobnie tak było w tym przypadku. Jak kobieta ze wsi trafia do psychiatry to znaczy, że musiało być z nią strasznie źle - mówi nam jeden z toruńskich psychologów - Depresja to śmiertelna choroba. Podstępna, a czasami jeszcze wstydliwa - dodaje.
Rodzinie i przyjaciołom ofiar składamy wyrazy głębokiego współczucia. Do tematu będziemy wracać na naszym portalu.
Wstrząsający mord w Turzanach. Więcej o sprawie: