- Janek i Wojtek są już w niebie. To były dzieci o krystalicznych sercach. Módlmy się za ich rodziców i bliskich o ulgę w cierpieniu. Nikogo nie osądzajmy. Módlmy się i prośmy pana Boga o jego miłosierdzie - mówił we wtorek drżącym głosem ksiądz, któremu przyszło odprawiać w kościele pod wezwaniem świętego Krzyża w Inowrocławiu mszę żałobną za Janka i Wojtka.
5 lutego 2021 roku z Turzan na policję zadzwonił Waldemar W. (48 l.). Najpierw zaczęła krzyczeć jego mama. To ona weszła do łazienki. W wannie leżała jej nieprzytomna synowa. Dwójka dzieci była martwa. 3-latek i 5-latek zginęli od ciosów nożem. Policjanci i prokuratorzy uważają, że śmiertelne ciosy chłopcom zadała ich matka. Chłopcy musieli uciekać, bo mieli rany w plecach. Potem ich mama Katarzyna W. (37 l.) miała tym samym nożem próbować się zabić. Nieprzytomna trafiła do szpitala.
- To wielka tragedia. Dla tej całej rodziny. Ona jak się obudziła po operacji, to zaczęła krzyczeć, że musi natychmiast jechać do swoich dzieci. Mówiła, że musi do niech jechać natychmiast, bo grozi im wielkie niebezpieczeństwo - mówi nam jedna z jej znajomych.
Katarzyna W. zmagała się z depresja. Ponad miesiąc temu trafiła do lekarza. Jej bliscy byli pewni, że wyszła już na prosta. Kilka dni przed dramatem, razem z mężem byli na kuligu. Towarzyszyły im dzieci, które kochali nad życie. Nikt nie może uwierzyć w to co miała zrobić.
- Nikogo nie osądzajmy. Żyjmy po Bożemu. Czy my mogliśmy w tej sprawie coś zrobić? - mówił ksiądz w czasie mszy. - Tutaj nie ma łatwych odpowiedzi. Tutaj jest wielkie cierpienie - dodał.
Janek i Wojtek spoczęli w grobie białych trumienkach. Ze względu na pandemię w kościele było mało osób. Na cmentarzu zebrała się ich cała rodzina i sąsiedzi. Mamy nie było. Ta przebywa w szpitalu psychiatrycznym,
Zabójstwo w Turzanach - tak piszemy o sprawie