- Gdy widzę, że samochód zbliża się do tego przejazdu, to odwracam głowę. Ten przejazd jest bardzo niebezpieczny. Ja mam małe dzieci i boję się o nie. Ten przejazd nie ma ani szlabanów, ani sygnalizacji. Kilka lat temu, też ktoś wjechał pod pociąg. Miał szczęście, bo wyszedł z tego bez obrażeń. Ten chłopak nie miał takiego szczęścia. Zginał na miejscu. Pociąg ciągnął go przed sobą jakieś 500 metrów, zanim się zatrzymał - mówi nam jeden z mieszkańców Chełmży, mieszkający w pobliżu niestrzeżonego przejazdy kolejowego przy ulicy Dworcowej.
Dziennikarz "Super Expressu" rozmawiał z nim o tym miejscu, ponieważ w miniony poniedziałek, przed godziną 15 doszło tam do tragicznego w skutkach wypadku.
Tragiczny wypadek w Chełmży. Łukasz zginął na przejeździe. Przejmujące słowa ojca
- Ze wstępnych ustaleń policjantów wynika, że kierujący passatem 32-latek wjechał na niestrzeżony przejazd kolejowy bezpośrednio przed nadjeżdżający pociąg - mówi nam młodsza. aspirant Dominika Bocian, oficer prasowa Komendanta Miejskiego Policji w Toruniu. - W wyniku zderzenia mężczyzna ten na skutek odniesionych obrażeń poniósł śmierć na miejscu - dodaje.
- Łukasz w kwietniu miał urodziny - mówi naszemu dziennikarzowi pan Tomasz (61 l.), ojciec ofiary. Tamtego feralnego dnia, mężczyzna był w domu. Gdy wyszedł z niego, by pojechać do Torunia, usłyszał wyjące syreny. - Z ciekawości pojechałem za wozami strażackimi. Ja tam byłem na miejscu tego wypadku. Widziałem ten samochód pod kołami pociągu. Zobaczyłem i pojechałem do wnuczki. Ja wtedy nie wiedziałem, że w tym wypadku zginął mój syn - mówi nam pan Tomasz.
Mężczyzna nie był w stanie powstrzymać łez w czasie rozmowy z naszym dziennikarzem. - Kolej powinna zadbać o to, aby tam na przejeździe były szlabany albo sygnalizacja. Ja znam ten przejazd. Wiele razy z niego korzystałem. Nie wiem, dlaczego Łukasz się nie zatrzymał. Gdy jechał samochodem, to lubił słuchać muzyki. Głośno zawsze sobie ją puszczał. Może jechał samochodem z głośną muzyką. On powinien się zatrzymać, a przejazd powinien mieć co najmniej sygnalizację świetlna dźwiękową - mówi nam szlochając pan Tomasz, który nie ma więcej synów.
Mężczyźnie pozostały na tym świecie dwie córki. Razem z nimi teraz przygotowuje się do pogrzebu Łukasza. Pogrążonej w żałobie rodzinie i bliskim Łukasza składamy wyrazy współczucia. - Sprawa wypadku zostanie szczegółowo wyjaśniona - zapewnia młodsza aspirant Dominika Bocian z toruńskiej komendy. Do kolejnych ustaleń śledczych będziemy wracać na łamach se.pl/torun.