Nie ma lepszej reklamy żużla niz najlepsi zawodnicy na świecie, odprawiający czary na torze i serwujący spektakl najwyższej jakości. Emil Sajfutdinow, Robert Lambert, Bartosz Zmarzlik, Fredrik Lindgren, Jack Holder, Patryk Dudek i inni - oni zadbali o to w minioną niedzielę. Dostaliśmy produkt, z którego PGE Ekstraliga może być dumna. For Nature Solutions KS Apator Toruń pokonał Platinum Motor Lublin 46:44 po thrillerze najwyższych lotów. Trybuny wyglądały pięknie, może za wyjątkiem zielonej strefy, ale źle nie było. Dlaczego było to tak istotne akurat w niedzielę? Dlaczego PGE Ekstraliga ma ogromne szczęście?
Zobacz zdjęcia z meczu Apator - Motor. Duża galeria z Motoareny
Żużel. O dwóch takich, co uratowali PGE Ekstraligę
Tak się złożyło, że mecz Apatora z Motorem był tuż po farsie w Krośnie. Po wyrobie żużpodobnym, który nigdy nie powinni zobaczyć kibice z Krosna, Gorzowa i telewidzowie. Przepychanie się, czy kartoflisko na stadionie Cellfast Wilków jest bezpieczne czy nie, walka zawodników o przetrwanie i wreszcie przerwanie meczu przy wyniku 26:28, po którym fani gospodarzy zaczęli atakować gości. W ruch poszły nawet kamienie, o czym wspominał w Magazynie PGE Ekstraligi w Eleven Sports Oskar Fajfer. O tych wydarzeniach, które nie przystoją najlepszej, kosmicznej, ekskluzywnej, hollywoodzkiej lidze świata pewnie długo nie zapomnimy, ale na chwilę pozwolili nam na to zawodnicy Apatora i Motoru.
Nie tak dawno w Toruniu mieliśmy sporo dyskusji, bo toromistrz rzucił papierami. Od jakiegoś czasu tor przygotowuje słynny trener Jan Ząbik. Nagle okazało się, że gospodarze lubią tam jechać, a kibice dostają show godne PGE Ekstraligi. Potwierdzają to nie tylko odczucia fanów, ale również - najzwyczajniej w świecie - liczby. Tu jak zwykle można skorzystać z materiałów naczelnego żużlowego statystyka, Rafała Gurgurewicza. Oto i one!
Mało? To spójrzmy jeszcze, jak to wyglądało wcześniej. Znowuż wygrywa ta Motoarena, którą nie tak dawno jeszcze grzebano i mówiono, że tutaj nie da się jechać emocjonująco. Jak się okazuje - kto chce, znajdzie sposób. Kto nie chce, znajdzie powód.
Żużel. Thriller dla Apatora. Robert Lambert o 0,009 sekundy przed Zmarzlikiem
Jakby tego było mało, skończyło się eksplozją radości wśród gospodarzy. To, co zrobił Robert Lambert jest wyczynem fenomenalnym. Wyprzedzić na dystansie trzykrotnego mistrza świata, Bartosza Zmarzlika (nawet jeśli ten tego dnia nie miał prędkości) - kapelusze z głów. Brytyjczyk kąsał, kąsał i ukąsił. Publiczność, która po biegu nr 14 mogła zwątpić (1:5, Jack Holder i Hampel przed Dudkiem i Przedpełskim), znów wpadła w szał radości. Fanów z grodu Kopernika nie interesuje to, że nie było Dominika Kubery. Ich drużyna pokonała mistrza w pięknym stylu, prezentując efektowny speedway. Dziennikarz "Super Expressu", który rozmawiał chwilę po meczu z mechanikiem Roberta Lamberta, Kamilem Antonowiczem, dawno nie widział go tak uradowanego. Emil Sajfutdinow i wyżej wymieniony "Lambo" dodali mnóstwo pozytywnej energii do wątpiących w jakość drużyny kibiców. A ten finisz?! Zobaczcie sami!
Sprawdź relację z meczu Apator - Motor: Thriller na Motoarenie dla gospodarzy
Żużel. Dudek idzie do góry, Sawina wierzył do końca
Trenera Roberta Sawinę zapytaliśmy, czy Patryk Dudek idzie do góry z formą. Szkoleniowiec jest o tym przekonany. Drążąc temat dopytaliśmy, czy po biegu nr 14 wierzył w odwrócenie spotkania na korzyść For Nature Solutions KS Apatora Toruń.
- Zdecydowanie była wiara. Dzięki Bogu stało się, jak się stało. Wyrwaliśmy zwycięstwo, które wyglądało na nie do wyrwania. Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że mamy ten moment, gdzie w kilku meczach przechylamy szalę zwycięstwa na naszą korzyść. To budujące i cenne - odpowiedział Sawina.
Jeszcze słówko o przegranych, bo na to zasługują. Motor brał czynny udział w tworzeniu wielkiego widowiska. Lublinianie bez Dominika Kubery powalczyli bardzo dzielnie, byli wspierani przez swoich entuzjastycznie nastawionych kibiców i powinni byli wrócić do Lublina z podniesionymi czołami. Jak można się do czegoś przyczepić po niedzielnym meczu, to naprawdę - drodzy kibice gospodarzy - po upadkach nie ma sensu wyzywać wulgarnie tych, którzy wylądowali na torze. Nie służy to promocji żużla. A widowisko na torze - jak najbardziej. Dzięki niemu ktoś tego dnia zakochał się w żużlu. To oczywiste. Motoarena znów błyszczy - i co równie ważne - sprzyja Apatorowi. Czekamy na kolejne spektakle, które będziemy dla was relacjonować.