Jakub M. z Włocławka lada dzień miał skończyć 20 lat. Mieszkał na blokowisku, na osiedlu Południe. Tam był znany z nie najlepszej strony. Kręcił się w podejrzanym towarzystwie. Próbował z niego się wyrwać. Dwa lata temu jego dziewczyna urodziła mu synka. On dla niego był ważniejszy niż koledzy z osiedla.
Jeden z kolegów, Piotr M., w Trzech Króli o drugiej w nocy zadzwonił do Jakuba. 19-latek wyszedł z domu. Okazało się, że Piotrowi M. towarzyszył Łukasz L. Cała trójka pojechała do lasu koło wsi Marianki.
- Oni ostatnio nie byli w najlepszych relacjach. Chodziło o rozliczenia finansowe – mówi nam nasz informator. – Oni chcieli go nastraszyć – dodaje.
W pewnej chwili w rękach Piotra M. pojawił się nóż. Jego ostrze tylko raz zagłębiło się w ciele Jakuba - tak, że przecięło tętnicę udową.
Gdy z uda Jakuba wytrysnęła krew, niczym z fontanny, Piotr i Łukasz odjechali.
Jakub próbował tamować krew rękoma. Szedł w stronę asfaltowej drogi. Po przejściu 50 metrów ukląkł, potem padł. Chciał żyć dla synka. Zaczął się czołgać. Przeczołgał się blisko 100 metrów. Stracił resztki sił. Padł bez ducha. Już się nie podniósł. Wykrwawił się na śmierć.
Policja po 24 godzinach zatrzymała Piotra M., i Łukasza L. - Ten pierwszy usłyszał zarzut zabójstwa. Grozi mu za to kara dożywotniego więzienia. Drugi usłyszał zarzut nieudzielenia pomocy. Grozi mu do trzech lat więzienia - mówi starszy sierżant Tomasz Tomaszewski, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji we Włocławku. - Sąd Rejonowy wobec podejrzanych zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztu na trzy miesiące - dodaje.