- Tylko raz żona powiedziała do mnie, że ślub z nią wziąłem dla żartu - mówi nam pan Marian. - Moi znajomi byli pewni, że to, co mówię, to żart. A ja zapraszałam ich na swój ślub i przyjęcie wesele - dopowiada nam pani Janina. - Chcieliśmy wziąć szybko ślub i jak poszliśmy do urzędu, to okazało się, że są jeszcze wolne terminy na 1 kwietnia - dodaje.
- Ci, których zapraszałem, po otrzymaniu zaproszenia, dzwonili do mnie i mówili, że nie dadzą się wkręcić i nie przyjadą do Torunia, bo jak mnie znają, to jest żart - wyjaśnia pan Marian. Janina i Marian, to połączenie ognia z wodą. Różni ich wszystko. On uważa siebie za "moherowego bereta". Ona jest wyzwoloną feministką. Takie połączenie dwóch żywiołów powoduje ogromną ilość niezgodności. Może to być bardzo męczące.
- Ona wygląda jak milion dolarów, a on jest dowodem na to, że mężczyźni, to brzydka płeć mówiąc delikatnie - śmieje się do nas pan Marian. Na co dzień, to on kieruje się tym, co mówi mu serce, natomiast ona zanim podejmie decyzję dobrze się zastanowi. Pan Marian mówi o swojej żonie, że to najlepszy człowiek na świecie i najlepsza matka dzieci. Natomiast pani Joanna, że większego ateisty nie zna...
Tamtego 1 kwietnia 2006 roku było zimno. Nawet z nieba padał śnieg. I chociaż to był prima aprilis, historia tej miłości jest prawdziwsza niż każda inna.
Pani Janinie i Panu Marianowi życzymy wielu pięknych chwili!