Tatiana W. miała dobre serce i pozwoliła, aby w jednym pokoju w jej domku w Toruniu zamieszkał Arkadiusz K. Gdy w grudniu 2017 roku przyszła do niego narzeczona, ten ją pobił, po czym umknął przed policjantami, którzy przyjechali na interwencję. Następnego dnia wrócił do domu razem z Dawidem P. - Przyszedłem przesłuchać Tatianę, by się dowiedzieć, kto zadzwonił na psy – wspominał w czasie śledztwa.
Opis tego, co nastąpiło później mrozi krew w żyłach. Mężczyźni zaczęli okładać Tatianę W. kijem bejsbolowym. Następnie, gdy już była pół przytomna, zaciągnęli ją na strych, gdzie posadzili ją związaną na krześle. Dalej bili ją kijem, po czym ponad 30 razy dźgnęli ją nożem. Kobieta już nie żyła, gdy postanowili… odrąbać jej głowę! Nie udało im się tego zrobić, ponieważ mieli za małą siekierę. Nie zraziło ich to jednak i za jej pomocą odrąbali jej palce z pierścionkami. Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, zwłoki ofiary zawinęli w dywan.
Początkowo badający sprawę podejrzewali, że kobieta mogła być torturowana dla majątku. Prawdziwy powód śmierci kobiety przeraził wszystkich.
Proces oskarżonych był burzliwy. Rodzina zamordowanej kobiety próbowała sama wymierzyć im sprawiedliwość, ale policja zdołała do tego nie dopuścić. Prokurator zażądał dla nich dożywocia, jednak sąd nie przychylił się do tego wniosku i skazał Arkadiusza K., i Dawida P., na 25 lat więzienia, zastrzegając przy tym, że mogą się ubiegać o warunkowe zwolnienie po 20 latach. To nie usatysfakcjonowało rodziny Tatiany W, która zapowiedziała złożenie apelacji.