Był czwartek, godz. 6 rano, kiedy w domu rodziny W. rozległ się huk wystrzałów. Usłyszała je 16-letnia córka małżeństwa. Zeszła na dół, zobaczyła zwłoki rodziców. Zawiadomiła policję. Na miejscu zdarzenia funkcjonariusze w jednym z pokojów znaleźli ciało mężczyzny. Obok niego leżała broń. Zwłoki kobiety znajdowały się w łazience. W domu był jeszcze 10-letni syn pary. Rodzeństwu nic się nie stało, jest pod opieką psychologa.
Policjanci szybko odtworzyli przebieg zdarzeń. Najpierw Leszek W. oddał trzy strzały do swojej żony, a potem popełnił samobójstwo. Na miejsce przybył prokurator. Śledczy znaleźli list pożegnalny. Mężczyzna podał w nim motywy swojego postępowania. - Są osobiste, rodzinne, nie będę zdradzać szczegółów – mówi krótko Jarosław Kurowski, zastępca prokuratora rejonowego w Człuchowie.
Leszek W. pracował w lesie od lat, ostatnio był podleśniczym. Gdy wydawało się, że zostanie starym kawalerem, nagle narodziło się uczucie między nim a o kilkanaście lat młodszą Krystyną. Kobieta była urzędniczką, wydawało się, że rodzinna sielanka trwała długo. Co zatem ją zburzyło?
Leszek W. wyjawił to w swoim liście, a okoliczni mieszkańcy snują już domysły.
- Kilkanaście dni temu pobił księdza, którego przyłapał z żoną w dwuznacznej sytuacji. Sprawę zamietli pod dywan, ale nie wytrzymał – domyśla się pytany przez nas mężczyzna. - Znałam ich, mieszkam niedaleko. Ona taka grzeczna. On też. Dzieci ułożone. Nie potrafię tego zrozumieć. Słyszałam o księdzu. Ale nie będę o tym mówić – sąsiadka rodziny W. robi znak krzyża.
W poniedziałek zostanie przeprowadzona sekcja zwłok małżonków.
Ps. Imiona i inicjały małżonków zostały zmienione