Grób rodziny pana Janusza zrównany z ziemią
- W lipcu, kiedy jechałem do pracy, zajechałem na grób wuja, aby zapalić znicz. Kiedy zobaczyłem, że nie ma pomnika wuja i dziadka to nie mogłem w to uwierzyć - mówi nam pan Janusz Przybycki. Z rodzinnego grobu nic nie zostało. - Na miejscu były wysypane kamyczki i jakiś kwadratowy znacznik. Cały grobowiec został usunięty - wspomina 41-latek.
Następnego dnia pan Janusz wraz z rodziną wybrał się do księdza. - Spieszyłem się do pracy, następnego dnia z rodziną udaliśmy się do proboszcza, aby wyjaśnić co się stało. Proboszcz nas przyjął, poszukał w księgach zobaczył, że faktycznie wuj został pochowany w 2007 roku i minęło 15 lat z opłaconych 20.
Ze słów pana Janusza wynika, że ksiądz nie okazał skruchy. - Próbował nam wmówić, że grób musiał być strasznie zaniedbany, ale ja sam bywałem raz nawet dwa razy w miesiącu. Ksiądz powiedział, że ktoś chciał te miejsca mieć, aby zrobić grobowiec rodzinny - wspomina mężczyzna. - Ksiądz powiedział jedynie "ja jak widać się pomyliłem". Przyznał też, że nawet jeśli grób jest zaniedbany to nie można go usunąć przed upływem 20 lat - mówi nam załamany pan Janusz.
Galeria zdjęć z cmentarzu w Brzoziu dostępna poniżej
Pan Janusz musi pokryć szkody
Ksiądz zaproponował panu Januszowi i jego rodzinie zachowanie miejsca i przedłużenie miejsca na cmentarzu. Jednocześnie proboszcz każe za to miejsce zapłacić (według pana Janusza to koszt 800 zł). Nie ma też mowy o pokryciu wyrządzonych szkód oraz przywróceniu zniszczonych pomników. Według pana Janusza to koszt około 10 tysięcy złotych.
41-latek dodaje, że on i rodzina zgłosili sprawę zniszczenia mienia na policję. - Policja umorzyła sprawę bo według nich nie było umyślnego działania z strony księdza - tłumaczy pan Janusz. - Nie wiem teraz, co mam robić. Po wujku i dziadku została jedynie ziemia przysypana kamyczkami - kończy bezradny mężczyzna.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy policję i proboszcza parafii w Brzoziu. Wciąż czekamy na odpowiedź.