Historię Mikołaja z Gdańska opisuje trójmiejska "Wyborcza". Nastolatek, który jest osobą LGBT jest również ateistą. Nie po drodze mu z Kościołem katolickim. - Denerwuje, że Kościół katolicki ma jeszcze autorytet, choć z roku na rok jest coraz słabszy. Kościół podupada, ale mimo to wciąż ma wpływ na rzesze wiernych i, co gorsza, na polityków - twierdzi nastolatek. Mikołaj był ochrzczony, a w podstawówce chodził na lekcje religii. W piątek klasie uznał, że chce definitywnie zerwać z Kościołem. - Wtedy, w piątej klasie podstawówki nie wydarzyło się nic szczególnego. Raz jeden ksiądz powiedział, że będę smażył się w piekle, bo na pytanie, co chcę robić w przyszłości, odpowiedziałem, że grać metal, a zdaniem Kościoła katolickiego metal jest dziełem szatana - opowiadał dziennikarce "Wyborczej" nastolatek.
Mikołaj razem z rodzicami udał się do swojego kościoła, aby ogłosić swoją decyzję o apostazji. Ksiądz, który przyjął rodzinę poinformował, że powinni spotkać się z proboszczem. - Zapytałem, czy chcą mnie nawracać, a ksiądz, że tak, że muszą podjąć taką próbę - opowiadał "Wyborczej" Mikołaj. - Powiedziałem, że sorry, ale jestem niewierzący i nie wciągajcie mnie na siłę do kościoła, tylko dajcie mi ten papierek. I tak musiałem spotkać się z proboszczem. Od progu powiedziałem, żeby upomniał swojego podwładnego, bo nie życzę sobie takiego traktowania. Po tych słowach proboszcz nie próbował już mnie nawracać. Apostazja w moim przypadku to zwykła formalność, papierek, ale ten papierek dał mi ulgę i wolność - dodaje nastolatek.