Do wypadku doszło 7 sierpnia 2022 roku. 17-letni Kevin jechał motocyklem nad morze. Na prostym odcinku drogi w rejonie Karwii (woj. pomorskie), niespodziewanie stracił panowanie nad pojazdem, przewrócił się i uderzył głową o twarde pobocze. Przez dwa kolejne dni walczył o życie. Zmarł w szpitalu.
Według relacji świadków, chłopak jechał przepisowo, z prędkością około 60 km/h, czyli zdecydowanie mniej niż dopuszczają przepisy. 17-latek pochodził z motocyklowej rodziny, gdzie na pierwszym miejscu stawiano bezpieczeństwo i preferowano spokojną i ostrożną jazdę.
- Wyobrażałem sobie, że to jakiś zakręt czy coś - mówi reporterowi "Uwagi" ojciec Kevina. - Ale na miejscu zobaczyłem, że to prosta droga i uznałem, że to jest niemożliwe. Nie mogłem sobie tego wszystkiego wyobrazić, bo przecież też jeżdżę motocyklem.
Zdaniem bliskich tragicznie zmarłego 17-latka, główną przyczyną wypadku fatalny stan jezdni. O nierównej i niebezpiecznej nawierzchni informuje tylko jeden znak. Mimo zniszczonej drogi nie ma żadnego ograniczenia prędkości. Można po niej poruszać się z prędkością 90 km/h. Droga była zakwalifikowana do remontu. Ogłoszono nawet przetarg.
- Zaczęłam szukać i znalazłam przetarg na remont drogi - mówi mama Kevina. - Zdębiałam, patrząc w opis zamówienia.
Było w nim napisane, że stan drogi "stwarza bezpośrednie zagrożenie w ruchu lądowym".
Postępowanie w sprawie wypadku umorzono. Przyczyny nie wskazano. Rodzice młodego motocyklisty nie mogą zrozumieć, dlaczego nie pociągnięto do odpowiedzialności zarządcy drogi, której stan powodował zagrożenie. Przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich w Gdańsku nie poczuwają się do odpowiedzialności. W odpowiedzi na pytania dziennikarzy "Uwagi" przekazali, że "prowadzący pojazd winien poruszać się z prędkością zapewniającą panowanie nad pojazdem".
- Liczę na to, że prokuratura wznowi postępowanie i ukarze zarządcę drogi - mówi mama Kevina.
Cały reportaż można obejrzeć na stronie programu "Uwaga!".