Daniel M. zwłoki swojej ówczesnej żony, którą udusił kablem elektrycznym, włożył do worka i ukrył pod posadzką w piwnicy, w starej studni, a następnie zgłosił zaginięcie Angeliki. Z tym wcale się jednak nie spieszył. Zrobił to dopiero po kilkunastu dniach, rozpowiadając wokół, że żona być może wyjechała zagranicę albo do rodziny do Piły, że najpewniej go zostawiła i ich roczną wówczas córeczkę, na którą on sam alimenty zaczął bardzo szybko pobierać.
Opiekował się nią przez kilka lat już jako rozwodnik, bo doprowadził do formalnego rozwiązania małżeństwa z Angeliką. Potem wolał, by córką zajęli się jego rodzice. Pod pozorem próby ułożenia sobie na nowo życia, po zawodzie, jaki miała mu sprawić była żona, związał się z sąsiadką. Jednak to bardziej ona, dużo młodsza, była w nim zadurzona. Ostatecznie założył drugą rodzinę. Gdy wydawało mu się, że już nikt nie pamięta o rzekomym zaginięciu Angeliki, prawda o zbrodni wyszła na jaw.
Zobacz także: Potwór z Debrzna zamurował żonę w piwnicy. Wcześniej udusił ją kablem
W kwietniu 2017 roku policjanci z Archiwum X odnaleźli szczątki Angeliki w piwnicy domu w Debrznie i aresztowali Daniela M. Dokładnie 2 października 2019 roku, w kolejną rocznicę zabójstwa kobiety, słupski sąd okręgowy skazał podejrzanego na 15 lat więzienia. Po niemal roku, w tę środę (30 września) sąd drugiej instancji podwyższył karę do 25 lat pozbawienia wolności. Wyrok jest prawomocny. Przysługuje od niego jedynie wniesienie kasacji do Sądu Najwyższego. Obrona tego nie wyklucza. Sąd uznał, że stopień winy Daniela M. jest bardzo wysoki. Poszlaki pozwoliły stworzyć nierozerwalny łańcuch dowodowy, wskazujący na jedyną z możliwych wersji... na zaplanowane zabójstwo! Opinia psychologiczna pozwala określić oskarżonego jako tyrana wobec żony, jako skrajnego egoistę.