Tragedia w Wybudowaniach Dąbrowskich. Dziecko straciło życie pod kołami ładowarki
Izunia w lipcu miała skończyć 5 lat. Dziewczynka spadła z ładowarki, której koła najechały na jej maleńką główkę. Mimo szybkiej akcji ratowniczej i długiej reanimacji, dziecka nie udało się uratować. Na początku funkcjonariusze ustalili, że kierowcą był dziadek dziewczynki. W poniedziałek (10 maja) doszło do niespodziewanego zwrotu w badanej przez policję oraz prokuraturę sprawie. Jak się okazało, to nie starszy mężczyzna siedział za kierownicą pojazdu, a ojciec malutkiej Izuni. Co więcej, 35-letni Piotr K. miał w chwili prowadzenia maszyny blisko 0,5 promila alkoholu w organizmie. Piotr K. usłyszał już zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Grozi mu długa odsiadka. Sąsiedzi nie mogą uwierzyć w to, co się wydarzyło. Jak zgodnie przyznają, potworna tragedia dotknęła wspaniałą rodzinę.
- Są normalną, kochającą się rodziną. Co niedzielę chodzili do kościoła, dzieci dobrze wychowane. Nigdy nie widziałam ich z alkoholem czy by były u nich imprezy. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Niewyobrażalna tragedia. Jestem w szoku do tej pory. Współczuję rodzinie, a przede wszystkim mamie Izuni, która spodziewa się dziecka. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, przez co przechodzi - opowiada z olbrzymim smutkiem sąsiadka.
Śmierć dziecka wstrząsnęła całą gminą Karsin. Mieszkańcy nie są w stanie uwierzyć w to, co się wydarzyło. Izunia była radosnym i roześmianym dzieckiem. Jej nagła śmierć jest olbrzymim wstrząsem dla rodziny oraz bliskich. Nikt nie spodziewał się, że wyjazd z tatą zakończy się tak niewyobrażalną tragedią.
Ojcu malutkiej Izy może grozić nawet 5 lat więzienia.
Zobacz także: Pomorskie: 47-latek schwytany przez "łowców pedofili" następnego dnia skoczył pod pociąg!