Nowe fakty ws. śmierci 27-latka

Bartosz zmarł, szukając Grzegorza Borysa. Jego sprzęt był w naprawie. Strażak mówi o "ekstremalnie trudnym terenie"

2023-11-10 14:05

Śledczy z Trójmiasta wyjaśniają nie tylko okoliczności śmierci Grzegorza Borysa, ale również strażaka nurka Bartosza Błyskala, który zginął w czasie poszukiwań domniemanego zabójcy. 27-latek nurkował 1 listopada w zbiorniku Lepusz na terenie Gdyni, gdy doszło do nieszczęścia. Okazało się, że mężczyzna nie używał centrali łączności podwodnej, która była w naprawie.

Nurek zmarł w czasie poszukiwań Grzegorza Borysa. Jego sprzęt w naprawie

Nurek, który zmarł w czasie poszukiwań Grzegorza Borysa, nie korzystał centrali łączności podwodnej, która była w naprawie - informuje tvn24.pl. Bartosz Błyskal zmarł 1 listopada w czasie przeszukiwania zbiornika Lepusz w Gdyni. W tym czasie komunikował się z asekurującymi go strażakami za pomocą kabloliny z powierzchnią. Na początku regularnie dawał sygnały, że wszystko jest w porządku (dwukrotnie pociągając za linę), ale gdy kontakt z 27-latkiem się urwał, jego koledzy również zeszli pod wodę. Mężczyzna miał zapas tlenu, jak informuje Radio Zet, na 20-25 minut, ale akcja ratownicza mogła trwać dłużej. Samo korzystanie z kabloliny nie wzbudza kontrowersji, choć jest starszą metodą komunikacji, ale jest dopuszczone tylko w określonych warunkach. Strażacy zastanawiają się natomiast, dlaczego ciało nurka znajdowało się pod jedną z wysp torfowych. Nurkowanie w takim miejscu jest bardzo niebezpieczne.

- Takie działanie traktowane jest jak nurkowanie w przestrzeniach zamkniętych i wymaga innych uprawnień, sprzętu i przygotowania - mówi bryg. Jacek Jakóbczyk, oficer prasowy straży pożarnej w Gdańsku, którego cytuje tvn24.pl.

Zbiornik Lepusz to "ekstremalnie trudny teren"

Do pierwszego nurkowania w zbiorniku Lepusz doszło 20 października, czyli w dniu rozpoczęcia poszukiwań Grzegorza Borysa. Już wtedy strażacy powiedzieli, że jest to "ekstremalnie trudny teren", z licznymi przeszkodami, które utrudniają wszelkie czynności. Wszyscy nurkowie używali w czasie działań certyfikowanego, sprawdzonego sprzętu, który został zabezpieczony przez prokuraturę. Śledztwo w tej sprawie jest prowadzone wypadku przy pracy, którego następstwem było nieumyślne spowodowanie śmierci.

- Nie wiemy, dlaczego tam się znalazł (Błyskal - przyp.red.), z pewnością będzie to wyjaśnianie nie tylko przez prokuratorów, ale również dwie komisje straży pożarnej. Pierwszą powołał komendant miejski, drugą - komendant wojewódzki straży pożarnej - dodaje w rozmowie z tvn24.pl Jakóbczyk.

Wyniki sekcji zwłok nurka

Jak wcześniej informowała prokuratura, przyczyną zgonu 27-latka była niewydolność krążeniowo-oddechowa, a nie utonięcie. To jednak tylko wstępna opinia z sekcji zwłok, bo do potwierdzenia tej tezy potrzebne są jeszcze szczegółowe wyniki badania. Tymczasem śledczy poinformowali ponadto, że telefon komórkowy znaleziony w czasie poszukiwań Grzegorza Borysa należał do jego 6-letniego syna, ofiary zabójstwa w Gdyni. Według ustaleń serwisu trojmiasto.wyborcza.pl 44-latek logował się do sieci komórkowej już po śmierci dziecka.

Pogrzeb strażaka, który zginął podczas obławy na Grzegorza Borysa

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki