Gdy Kamila miała 6 lat, wykryto u niej nieuleczalną mukowiscydozę. - Późno, bo kiedyś nie było jeszcze badań przesiewowych. Wraz z pierwszymi objawami pojawił się strach, bo choroba rozwija się u każdego chorego inaczej. Jedno jest pewne... Zabiera życie znacznie szybciej - pisze Kamila, która do naszej redakcji skierowała list z prośbą o pomoc w nagłośnieniu jej zbiórki. Jak wyglądał rozwój jej choroby? - W końcu zaczęła postępować, bardzo szybko. Ostatnie lata mojego życia to prawdziwy koszmar... Nawracające odmy, potem operacja resekcji części płuca, cukrzyca, częste krwioplucia. Do tego wszystkiego kolejny cios, czyli bakteria, która dyskwalifikuje mnie z szansy na przeszczep. Choroba zabiera mi coraz więcej sił, a przede wszystkim to, co dla człowieka najważniejsze - oddech. Bez niego nie da się żyć, a ja ten samodzielny już właściwie straciłam. Od 4,5 roku jestem na całodobowej tlenoterapii. Nie wiem już, jak to jest funkcjonować inaczej - tłumaczy 23-letnia Kamila.
- Z każdym dniem jest coraz gorzej. Moje życie to już tylko egzystencja z nadzieją, że coś się zmieni, choroba się zatrzyma, a ja nie odejdę z tego świata w momencie, gdy dopiero powinnam zaczynać życie! Nie mogę się poddać, nie teraz, gdy w końcu pojawiła się szansa na uratowanie mi życia. Jest to specjalistyczny lek przyczynowy, który zatrzymuje, a nawet cofa niektóre występujące już objawy mukowiscydozy - czytamy w opisie zbiórki Kamili. - Lekarz powiedział, że mój stan jest już na tyle zły, że to ostatnia deska ratunku. Musimy spróbować, bo innej szansy nie ma. Niestety, to nie takie proste. W Polsce leki ratujące życie osób chorych na mukowiscydozę wciąż nie są refundowane. To cios prosto w serce - wiedzieć, że jest dla ciebie ratunek, ale nie masz tak gigantycznych pieniędzy, by żyć.
Koszt wspomnianego leczenia, jak przyznaje Kamila, "przyprawia o zawrót głowy". To prawie sto tysięcy złotych miesięcznie. Pomóżmy 23-latce ze Starej Kiszewy i dołóżmy cegiełkę od siebie! Wsparcie można przekazać za pośrednictwem portalu SiePomaga.pl [TUTAJ].