Roman B. mieszkał w położonym nieopodal Trójmiasta Bolszewie. Pracował w firmie produkującej drzwi. - Od kilku miesięcy przechodził rehabilitację po operacjach nogi. Pracodawca wypowiedział mu umowę. Roman poczuł się jak śmieć. Załamał się - mówią mieszkańcy wsi i wskazują, że to doprowadziło do tragedii.
ZOBACZ: Raper Leh zginął w wypadku w Gdyni
W drugi dzień Świąt mężczyzna wsiadł wieczorem w auto i odjechał spod swojego domu. - O godzinie 23:00 otrzymaliśmy zgłoszenie, że po ulicach jeździ Kia Ceed, której kierowca może być pod wpływem alkoholu. Patrol ruszył, by go zatrzymać - mówi Karolina Pruchniak z wejherowskiej policji.
ZOBACZ: Tragedia na Kaszubach. Odnaleziono ciała dwóch zaginionych wędkarzy [ZDJĘCIA]
Na moście przy ulicy Polnej w Bolszewie mundurowi zauważyli zniszczone barierki ochronne przy mostku nad rzeką. W wodzie stał zatopiony po dach samochód. W środku był zakleszczony kierowca. - Policjant natychmiast skoczył do rzeki, by wydobyć mężczyznę. Na miejsce wezwano straż pożarną i nurka. Poszkodowany został wyciągnięty z auta, jednak mimo prowadzonej reanimacji, nie udało się go uratować - tłumaczy funkcjonariuszka.
Trwa ustalanie dokładnych okoliczności zdarzenia. Osoby, które były świadkami tego wypadku, proszone są o kontakt z wejherowską policją.
ZOBACZ: Uciekał przed burzą i zginął