Broń chemiczna spoczywa na dnie Morza Bałtyckiego, raz na jakiś czas ktoś zostaje poparzony. Naukowcy zbierają się w Sopocie, by rozwiązać ten problem
W Bałtyku czai się wielkie zagrożenie i wiadomo o tym od lat. Naukowcy postanowili zebrać się, by obradować nad problemem broni chemicznej zatopionej na dnie Bałtyku. Dziś, 21 lutego w Instytucie Oceanologii Polskiej Akademii Nauk w Sopocie ruszył projekt "MUNIMAP: Baltic Sea Munition Remediation Roadmap", który jest poświęcony amunicji zalegającej na dnie Morza Bałtyckiego. Skąd się tam wzięła? Leży tam od dziesięcioleci, była bowiem zatapiana w morzu jeszcze po II wojnie światowej, głównie w latach 1945-47. Jak przypomniał podczas konferencji prasowej profesor Jacek Bełdowski powiedział, w 1955 roku beczka z substancją chemiczną została wyrzucona w okolicach Darłówka, poparzeniu uległo niemal 110 dzieci, które bawiły się, tocząc beczkę po plaży. Z kolei w latach 90. wyłowiono i umieszczono na pokładzie polskiego kutra niebezpieczną bryłę iperytową, co spowodowało poparzenia członków załogi.
Na razie wycieki nie zagrażają Bałtykowi, ale jeśli się zwiększą, sytuacja się zmieni. Naukowcy chcą wyciągnąć groźne beczki z Bałtyku
Jak dodają naukowcy, udowodniono, że zatopiony arsenał chemiczny wpływa na środowisko. "Spoczywa na powierzchni osadów, zaś substancje, które się z niej uwalniają, mogą trafiać do ekosystemu i powodować zarówno choroby ryb, jak i spadek ich liczebności" - powiedział profesor Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanologii PAN, uspokajając, że nie jest to szkodliwe dla człowieka, ale gdyby wyciek substancji był większy, zagrożone byłoby środowisko morskie. Projekt "MUNIMAP: Baltic Sea Munition Remediation Roadmap" ma za cel wyznaczenie osób odpowiedzialnych do odnalezienia amunicji, oszacowania ich wpływu na środowisko oraz wydostania z Bałtyku i zniszczenia niebezpiecznych materiałów.