Kartuzy znowu w formie! W październiku cyrk, w lipcu powtórka
Kartuska Rada Miejska 8. kadencji (2018-2023) to kopalnia osobistości i prawdziwie emocjonujących wydarzeń. W październiku 2020 roku informowaliśmy o wpadce samorządowców podczas zdalnej sesji online - radni raczyli się na wizji płynem do złudzenia przypominającym wino, albo co rusz gubili wątek w dyskusji. O szczegółach tej sprawy opowiedział nam przewodniczący rady, zobacz więcej TUTAJ.
Tym razem, podczas sesji ostatniego dnia czerwca radna Klaudia Kałużna wdała się w poważny spór z burmistrzem Kartuz. Poszło o... prostytutki.
Kartuzy mają czarny PR? Radna zwraca uwagi na prostytutki na trasie Dzierżążno-Kartuzy
Sesja trwała w najlepsze, kiedy przyszedł czas na interpelacje, to segment podczas obrad, kiedy radni pytają o rzeczy i sprawy - ich zdaniem - ważne dla życia gminy. Klaudia Kałużna skorzystała z okazji, dzieląc się swoimi obawami i uwagami.
Zanim głos zabrał burmistrz Kartuz, Mieczysław Gołuński, radna zwróciła jeszcze uwagę, że w Radzie Miejskiej Kartuz jest dwóch policjantów, którzy mogliby interweniować. W tym miejscu zwróciła się w stronę Arkadiusza Sochy, który poinformował, że trwa postępowanie policyjne, dodając, że nie łączy funkcji radnego ze swoim życiem zawodowym, a kolejne takie uwagi skończą się w sądzie.
Jakiś czas temu na jednym z portali okazała się ankieta nt. tego, jakie miejsce uważamy w naszym regionie za niebezpieczne. Poruszyłam tam kwestię drogi rowerowej z Dzierżążna do Kartuz, dostałam poparcie mieszkańców. Sprawa dot. tego, że na odcinku tej drogi stoją panie, które uprawiają najstarszy zawód świata. Ta okolica jest bardzo niebezpieczna dla kobiet samotnie pokonujących tę drogę. Mieszkańcy Dzierżążna zwracają się do mnie, żeby coś z tym zrobić. Ja zwracam się do Pana burmistrza [...] Bo mamy w budżecie 200 tysięcy złotych na promocję Kartuz, a zaczynamy być gminą znaną właśnie przez te panie...
Burmistrz odpowiada: "Dużo ludzi stoi przy ulicy. Sprzedają jagody, truskawki..."
Burmistrz Kartuz odparł, że przede wszystkim, miejsce, o którym mowa nie leży na terenie miasta, a sam fakt istnienia takiego miejsca nie do końca jest problemem.
- Czy te panie kogoś pobiły? Od tego są odpowiednie służby, które mogą zadziałać w tej kwestii. Nie mam zgłoszeń, żeby tam ktoś został pobity. Dużo ludzi stoi przy drodze, sprzedają jagody, truskawki. Te panie sprzedają może swój urok. Jeżeli Pani uważa, że trzeba coś z tym zrobić, to najlepszą formą będzie, jeżeli Pani tam stanie i będzie pikietować i przestraszy innych facetów, którzy się tam zatrzymują. Nie widzę innej możliwości, ale proponuję takie rozwiązanie. Gdy te panie będą osaczone przez inne kobiety, które będą protestować, mężczyźni może nie będą się zatrzymywać. One nie stoją na terenie gminnym, ja nie mam takich jurysdykcji prawnych, informuje ze przekażę tę sprawę policji, po raz kolejny. Ale proponuję, żeby Pani też ją skierowała. Może Pani to zgłosić, jeżeli czuje się Pani obrażona moralnie do sądu z indywidualnego powództwa cywilnego - słyszymy.
Burmistrz dodał jeszcze, że sam nie będzie załatwiał takiej sprawy i rozmawiał z kobietami, bo "zrobicie mi zdjęcie i powiecie, że stoję w złym miejscu. Albo pobieram jakieś usługi od tych pań. Jesteście niebezpieczni, więc się nie mieszam".
Spór radnej z burmistrzem skończył się poruszeniem tematu problemów komunikacyjnych w omawianym miejscu. Według Klaudii Kałużnej, trasa rowerowa w tym miejscu - nie dość, że niebezpieczna - jest też niemal nieprzejezdna. Rowerzyści mają mieć problem z rowem melioracyjnym. Z kolei burmistrz odparł, że dwa tygodnie temu przejeżdżał ów drogą i problemu nie było. Samorządowcy obiecali sobie wspólną przejażdżkę po urlopie włodarza.