Piotr Suchenia swoją przygodę z maratonami rozpoczął na studiach. To właśnie wtedy, we Wrocławiu stanął na starcie swojego pierwszego, tak długiego biegu. Jak wspomina – zamiast odżywek, żeli, czy batonów energetycznych, miał przy sobie wyłącznie... garść landrynek. Z czasem miłość do biegania zaczęła przybierać nieco bardziej profesjonalnych kształtów. Gdynianin stawał na mecie europejskich maratonów, aż w końcu ze sportowymi butami w torbie dotarł aż na Jamajkę, czy do Australii
- Kilometry przestały być w pewnym momencie wyzwaniem. Oczywiście, nadal chciałem biegać, ale w zupełnie innych warunkach. Wszystko zaczyna się od marzeń i tak moim marzeniem stała się daleka północ. Zaliczyłem więc Polarnight Halfmarathon w Tromso, byłem pierwszy na mecie The North Pole Marathon. Te biegi pokazały mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Bo jeśli potrafimy, pobiec na końcu świata, pobiec w temperaturze -50 stopni, w warunkach, gdzie naprawdę nie da się oddychać czy żyć - jeśli orientujemy się, że mimo wszystko udaje się tam biec, to nagle drobne problemy życiowe przestają być problemami – mówi Suchenia.
Dziś gdynianin marzy, by dosłownie przełamać lody z kolejnym biegunem.
- To są dosyć drogie wyjazdy, bo takie miejsca egzotyczne, jak Tajlandia – tam latają loty czarterowe. A w przypadku Antarktydy – cóż, tam nie ma normalnych samolotów. Nie ma tam też hoteli, w ogóle żadnej bazy noclegowej. Zorganizowanie takiej wyprawy nie obejdzie się więc bez sponsorów, osób, które chcą wesprzeć moją inicjatywę. Ja oferuje siebie, jako można powiedzieć, płaszczyznę reklamową. A potem dam z siebie wszystko – dodaje biegacz.
Suchenia zwyciężając Antarctic Ice Marathon, ma szansę, jako pierwszy Polak w historii wygrać maraton na Biegunie Północnym oraz Południowym.