Rano do budynku szkoły próbowała wejść kilkuosobowa grupa nauczycieli. Mimo że od poniedziałku strajkują, w dniu egzaminów chcieli wesprzeć swoich wychowanków, dać im ostatnie wskazówki. Dyrektor nie wyraził jednak na to zgody.
- W bardzo nieuprzejmy sposób podkreślił, że na terenie szkoły mogą przebywać wyłącznie uczniowie, członkowie komisji oraz pracownicy administracji. Strajkujący nauczyciele nie mieli dziś do tego prawa - mówi Małgorzata Kowalska, przewodnicząca komitetu strajkowego w PSP nr 1 w Starogardzie Gdańskim. - Było to bardzo bolesne m.in. dla polonistki, która po trzech latach ciężkiej pracy chciała po prostu dodać otuchy swoim uczniom - tłumaczy Kowalska.
Nauczyciele podejrzewają, że decyzja Arkadiusza Kobierzyńskiego, dyrektora szkoły, to rodzaj kary dla wszystkich, którzy zdecydowali się strajkować. Jak bowiem nieoficjalnie wiadomo, dyrektor nie popiera tej formy protestu.
Zobacz także: Gdańsk: Egzamin gimnazjalny zagrożony? Poszukiwane osoby do komisji
- Nie mogę uwierzyć, że w naszym mieście doszło do takiej sytuacji - mówi Zbigniew Kotlewski, radny Starogardu Gdańskiego. - Sam osobiście pojechałem do tej szkoły, jednak dyrekcja nie udzieliła mi konkretnych informacji. Na miejscu pojawiła się wyłącznie kartka, która informuje o tym, kto dokładnie w czasie egzaminów może przebywać na terenie placówki - dodaje miejski radny.
Zobacz także: Pomorskie: Strajk nauczycieli. Co rodzice mogą zrobić z dziećmi? [ZAJĘCIA, INSTYTUCJE]
Szkoła potwierdza zaistniałą sytuację, jednak nie komentuje sprawy.