Chłopiec uderzył głową o twarde podłoże. W szpitalu nie dostał pomocy
Jak to możliwe, że w dużym mieście, w szpitalu z nowym SOR-em, nie ma lekarza, który mógłby zbadać dziecko z urazem głowy? - To był zupełny przypadek. Byliśmy tuż nad Bulwarem Nadmorskim - wspomina w rozmowie z RMF FM matka 10-latka. Chłopiec przewrócił się, bo smycz psa owinęła mu się wokół nogi. Początkowo nic nie wskazywało na poważny uraz, jednak po kilkunastu minutach pojawiły się niepokojące objawy. Chłopiec nie pamiętał momentu upadku i skarżył się na ból kostki.
Matka zabrała 10-latka na SOR Szpitala Miejskiego im. Św. Wincentego a Paulo w Gdyni. Tam jednak odmówiono chłopcu pomocy medycznej, a jedynie skierowano do innej placówki. Powodem był brak na dyżurze chirurga dziecięcego, który mógłby zbadać 10-latka.
Jak opisuje portal rmf24.pl, pielęgniarka zaproponowała wezwanie karetki, która miałaby zawieźć chłopca do szpitala w Wejherowie, ale nie potrafiła określić, ile trzeba będzie czekać. Zdesperowana matka zdecydowała się jechać do Gdańska. W drodze objawy u chłopca się nasiliły - pojawiły się nudności i senność. Po konsultacji telefonicznej z operatorem numeru alarmowego, matka 10-latka ostatecznie trafiła do szpitala im. M. Kopernika w Gdańsku, gdzie chłopcu udzielono pomocy. Na szczęście ostatecznie okazało się, że uraz nie był poważny.
"Czasami zdarzają się takie sytuacje"
Szpital w Gdyni przyznaje, że po południu w niedzielę, 16 marca nie było na dyżurze chirurga dziecięcego.
- Czasem zdarzają się takie sytuacje ze względu na bardzo małą liczbę lekarzy z zakresu chirurgii dziecięcej. Są sytuacje losowe, gdzie tego chirurga dziecięcego po prostu nie ma. Ubolewamy nad tym i możemy mamę przeprosić - powiedziała RMF FM Małgorzata Pisarewicz, dyrektor ds. komunikacji społecznej i promocji spółki Szpitale Pomorskie.
Sprawą zainteresował się Narodowy Fundusz Zdrowia, który zwrócił się do spółki Szpitale Pomorskie o wyjaśnienia. NFZ przypomina, że na SOR-ze musi być co najmniej jeden lekarz systemu, np. z medycyny ratunkowej, chirurgii ogólnej, pediatrii czy neurologii, aby zapewnić sprawne funkcjonowanie oddziału. Sytuację bada również Rzecznik Praw Pacjenta.
Zaatakował ratowników w Sopocie
