Sprawa zabójstwa noworodków w Czernikach przeraża nawet najbardziej doświadczonych reporterów "Super Expressu", którzy w swoim życiu wiele widzieli. Przypomnijmy - 15 września 2023 roku policjanci odkryli ciała trzech maluszków. O dokonanie okrutnej zbrodni śledczy podejrzewają Piotra G., który ze swoją córką Pauliną G. żył jak z żoną. Wcześniej, z domu uciekła siostra Pauliny, bo miała dość gwałtów ze strony ojca-potwora. Kazirodczy kochankowie zostali aresztowani. Grozi im rzecz jasna dożywocie. Nasz dziennikarz od miesięcy bada sprawę, od której włos jeży się na głowie.
Czerniki. Zamordowali trójkę noworodków. Maleństwa wciąż w kostnicy, a nie na cmentarzu
Od morderstwa w Czernikach minęło już prawie 5 miesięcy. Prokuratorskie śledztwo stoi w miejscu. Prokuratorzy nie mogą nic zrobić, bo ciągle czekają na opinie biegłych w kluczowych sprawach. Najważniejsza jest taka, czy Piotrowi G, dzieci rodziła tylko jedna córka, czy też dwie. Piotrowi G. zarzucono zabójstwo trzech noworodków, Paulinie G. dwóch. Na razie próżno szukać przełomu w śledztwie. Zapytaliśmy o nie prokurator Grażynę Wawryniuk z PO w Gdańsku.
- Nie mamy kluczowych opinii biegłych. Chodzi zarówno o opinię biegłych psychiatrów, jak i biegłych z zakresu medycyny sądowej. Dlatego nie możemy wydać zwłok noworodków - przekazała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.
Co za tym idzie - mamy kolejny dramat. Od września 2023 roku maluchy czekają na pogrzeb. Niestety, przynajmniej na razie trudno powiedzieć, kiedy będzie taka możliwość. Śledczy musza poznać wszystkie okoliczności makabrycznej zbrodni. Jak do tego doszło, że Piotr G. i jego rodzina znaleźli się w Czernikach? To kolejny wątek, który budzi niesmak.
15 lat temu Piotr G. ze swoją żoną i gromadką dzieci zamieszkał w niewielkim domu, który kupił mu właściciel kamienicy z Gdańska. Wszystko po to, aby się go pozbyć. Piotr G. pochował swoją zonę, a potem zaczął sypiać ze swoimi córkami. To miała być tajemnica. Mówiła o niej cała wioska. 10 lat temu policja prowadziła postępowanie w tej sprawie. Jedna z córek wtedy zaprzeczała. Piotr G. żył z zasiłków na swoje dzieci. Nigdy nie szukał zatrudnienia. Miejscowy ksiądz płacił za niego rachunki w sklepie. Przestał to robić po tym, jak znalazł mu pracę, a Piotr G. powiedział, że nie po to robił tyle dzieci, aby pracować. Do tematu wrócimy.