Karambol na S7 pod Gdańskiem. Mateusz M. pozostanie na wolności
Wpłacenie 100 tys. zł poręczenie majątkowego przesądza, że Mateusz M., podejrzany o spowodowanie karambolu na S7 pod Gdańskiem, pozostanie na wolności. Jak informuje PAP, mężczyzna przelał pieniądze na konto depozytowe prokuratury w czwartek, 14 listopada, więc będzie odpowiadał przed sądem z wolnej stopy. Uiszczenie ww. kwoty jeden z dwóch wolnościowych środkowy zapobiegawczych, jakie zastosował wobec niego sąd. Drugim jest obowiązkowe, codzienne stawiennictwo w wybranej jednostce policji.
Prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim domagała się tymczasowego aresztowania 37-latka, ale sąd odrzucił zarówno wniosek śledczych, jak i zażalenie złożone na decyzję sądu I instancji. Jedyną zmianą zastosowaną przez Sąd Okręgowy w Gdańsku było dodanie do środków zapobiegawczych obowiązku zapłacenia 100 tys. zł poręczenia majątkowego.
Tak wyglądał karambol na S7 pod Gdańskiem
Do karambolu na S7 w Borkowie pod Gdańskiem, w którym zginęło czworo dzieci, doszło 18 października br. Według ustaleń śledczych prowadzący samochód ciężarowy Mateusz M. staranował nieznaną liczbę pojazdów, które następnie zderzały się same ze sobą, a w kilku z nich wybuchły w dodatku pożary. W karambolu wzięło udział w sumie 18 aut osobowych i trzy ciężarówki, a oprócz czterech ofiar śmiertelnych obrażenia ciała odniosło jeszcze 15 osób.
W momencie wypadku 37-latek miał przekroczyć dozwoloną prędkość o 39 km/h, tj. jadąc remontowanym odcinkiem S7 89 km/h. W związku z tym mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Mateusz M. nie przyznał się do winy i odpowiadał tylko na pytania swoich obrońców.