Rosyjska bomba spadł na magazyn

i

Autor: zbiorka.pl

wiadomości

Dary z Gdańska pojechały do Ukrainy. Rosyjska bomba spadł na magazyn. Wszystko zniszczyła. Ruszyła zbiórka pieniędzy

2025-02-13 13:39

Bomba uderzyła w magazyn pod Donieckiem nad ranem, w środę (5 lutego). Z budynku zostały zgliszcza. Ludzi szczęśliwie nie było w środku. Rzeczy spłonęły, w tym bardzo potrzebny żołnierzom na linii frontu transport z Gdańska: 138 opon do samochodów terenowych i ambulansów medycznych, żywność, bielizna, agregaty prądotwórcze.

Aleksandra Kamińska jest gdańszczanką. Od ośmiu lat prowadzi w Oliwie fundację Zupa na Monciaku. Zaczynała od gotowania zup dla osób bezdomnych, które podawała na sopockim Monciaku. Napaść Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku zmieniła wszystko. Od tego czasu Aleksandra Kamińska nadal serwuje zupy na Monciaku, ale też organizuje i dostarcza pomoc humanitarną dla ukraińskich cywilów i żołnierzy. Zawiozła tam już 33 transporty, co daje średnią niemal raz na każdy miesiąc wojny. 

My Polacy wciąż wspieramy Ukraińców, ale coraz mniej ofiarnie. Wkradło się między nas zniechęcenie, żal. Na początku zrzutka publiczna łatwo dawała 100 tysięcy złotych, teraz 30 tysięcy

- przyznaje Aleksandra na łamach miejskiego portalu gdansk.pl.

Nie wszyscy jednak poddają się zwątpieniu. Niezawodnego wsparcia wciąż udzielają prywatne firmy. Aleksandrę uskrzydlają też tacy ludzie, jak Małgorzata i Piotr Osińscy, gdańszczanie. W grudniu ogłosili w gronie rodzinnym, że tym razem nie będzie prezentów pod choinkę, tylko zrzutka na walczącą Ukrainę. Uzbierali 6 tysięcy złotych, kupili to, co było potrzebne: leki na przeziębienie, rozgrzewające wkładki do butów, koce ratunkowe. Wszystko to zostało włączone do zorganizowanego przez Aleksandrę Kamińską transportu o wartości 100 tysięcy złotych. I pojechało pod Doniecka.

Rosyjska bomba spadła na magazyn i zniszczyła wszystko

W środę (5 lutego), gdy jeszcze była noc, rosyjski samolot bojowy wzbił się w niebo. Z bezpiecznej dla pilota odległości 50, może nawet 70 kilometrów, zrzucił bombę szybującą na magazyn pod Donieckiem.

Ze 138 opon samochodowych, kupionych pod konkretne zamówienie ukraińskich żołnierzy, bomba spaliła tak, że zostały tylko koliste druciki zbrojenia. 

Super Express Google News
Autor:

W warunkach wojny opony zużywają się błyskawicznie

- tłumaczy Aleksandra.

W Ukrainie nie ma rynku opon używanych, jeździ się na nich, aż będą łyse. Chłopaki tak czekali tam na froncie na te nasze opony. Nie mogę spokojnie o tym myśleć.

Część transportu z Gdańska zdążyli rozdysponować, zanim uderzyła bomba, ale straty i tak są dotkliwe. Aleksandra Kamińska wylicza je na swoim Facebooku:

  • Generatory, żeby żołnierze mieli prąd, tam gdzie go nie ma.
  • Stacje ładowania Ekoflow, które dają prąd tam, gdzie hałasowanie generatorem stwarza zagrożenie. Również tam, gdzie bardzo blisko linii frontu ratuje się życie rannych. Jedna stacja, która miała ładować reflektory obrony przeciwlotniczej przeszukującej nocami niebo, żeby ochronić Charków przed atakami dronów. 
  • Pojemne, pancerne powerbanki które Bartek i Dorota pomogli sprowadzić z Niemiec. Żeby żołnierze zawsze mieli w kieszeni trochę energii i nie tracili kontaktu.
  • Odporne na uderzenia tablety do korzystania z map. Gienek pomógł wybrać. Bartek kupić. Ania uszyła wodoszczelne pokrowce w militarnych barwach, z maleńkim serduszkiem.
  • Liny holownicze do ciężkich aut i maszyn bojowych ważących ponad 20 ton. O to, żeby były najlepsze z możliwych zadbał pan Mateusz. Na pewno nie pękną? Na pewno.
  • Opony, 138 opon według indywidualnego zapotrzebowania żołnierzy i medyków wojskowych. Część wyszukanych i podarowanych, część kupionych, zwłaszcza te na najcięższy frontowy teren. Mnóstwo pracy Macieja.
  • Nosze do ewakuacji rannych z pola bitwy. Uszyte na zamówienie w przez panią Iwonę w Opolu Lubelskim. Nasza wolontariuszka Ania w każde z nich wszyła serduszko tuż przy głowie rannego. Może ranny nie zauważy, pomyśleliśmy, ale może w tej najtrudniejszej być może chwili, zawiesi wzrok właśnie na nim.
  • Dziesiątki par wojskowych butów, polarów, mundurów. Trochę nowych, większość upolowanych jako używane. Dobrej jakości używane wyposażenie różnych armii NATO to zwykle dla żołnierzy znacznie lepszy wybór niż najdroższe nawet nowe ciuchy produkowane na rynek cywilny. Maciek z Gliwic poświęcił dziesiątki godzin na pomoc nam w wybieraniu i dzielnie znosił dyskusje z Olą o odcieniach zieleni (Tak, szałwiowy i tak jest najlepszy).
  • Rękawiczki taktyczne ulubionych marek, nie takie, które są najtańsze, ale takie które się sprawdzają, a na twarzach obdarowanych i wywołują uśmiech oraz niecenzuralne słowa zachwytu.
  • Bielizna, czapki, ciepłe kurtki. Jest Pan pewien że te skarpetki, na których napisano że są do minus dwudziestu pięciu stopni będą dla żołnierzy najlepsze? Tak, jestem pewien, to nasz polski produkt i kontrolujemy ich jakość. Dobrze, bierzemy wszystkie jakie Wam zostały. Szkoda, że ich też w większości już nie ma.
  • Leki, według list medyków i punktów stabilizacyjnych, te które najpilniej potrzebne. To praca Garego. Pieniądze, serce i czas.
  • Opatrunki i męskie sportowe ubrania dla punktów stabilizacyjnych. Przysyłali je Państwo do nas przez cały styczeń.
  • Narzędzia do naprawy aut, akumulatory, podnośniki, prostowniki, zestawy naprawcze do opon. Wybierał Gienek i Maciek.
  • Metalowe kanistry, solidne saperki, kilkadziesiąt plecaków wojskowych w różnych rozmiarach. Zimowe śpiwory, karimaty. Ciepłe koce i pluszowe poduszki, wszak spanie z głową na kurtce do wygodnych nie należy.
  • Kuchenki polowe, kartusze z gazem, a do nich małe rondelki. I zupki w proszku, klopsiki w słoikach.
  • Kabanosy, batony, całe mnóstwo, o które zadbała pani Kasia.
  • Rozgrzewające saszetki z lekami na przeziębienie, setki ich dla tych, co w okopach. Rodzina Gosia i Piotra zrezygnowała z prezentów świątecznych, żeby kupić ich pod dostatkiem.
  • Chemiczne ogrzewacze do rąk, do ciała, do stóp. Kilkaset razy miały rozgrzewać zmarzniętych w okopach.
  • Grawerowane na zamówienie metalowe kubki. 157 kubków z ukraińskim symbolem Trójzębem, garnuszkiem Zupy i 157 ksywkami wojskowych. I wpisem w dnie, że to od przyjaciół z Polski. Praca Bartka
  • Do kubków mnóstwo kawy, herbaty, mnóstwo słodyczy. Również z paczek od Państwa. Odsyłali nam Państwo świąteczne prezenty, bombonierki z wigilii firmowych, piekli sami ciasteczka.
  • Rysunki od dzieci ze szkół i przedszkoli. Te żółto- niebieskie o tematyce patriotycznej od ukraińskich dzieci i te zupełnie beztroskie i kolorowe od dzieci polskich.
  • Pieczony w Gdańsku od serca chleb wojskowy, taki który będzie świeży jeszcze trzy tygodnie , 100 bochenków, ciasteczka misternie pozawijane w serwetki i ozdobione polską flagą i ukraińskim serduszkiem. Na froncie nie ma głodu. Ale chleb to symbol rozumiany przez wszystkich. Serce pani Kasi.

Na portalu Zrzutka.pl założono specjalną zbiórkę na odkupienie strat. ZBIÓRKA PIENIĘDZY NA ZRZUTKA.PL

Jesteś świadkiem ciekawego zdarzenia w waszej okolicy? A może chcesz poinformować o trudnej sytuacji w Twoim mieście? Czekamy na zdjęcia, filmy i gorące newsy! Piszcie do nas na Facebooku lub na skrzynkę: [email protected].

GALERIA: Gdzie na walentynki w Polsce?

SEKIELSKI: POSŁOWIE PIS DRĄ TYLKO RYJA!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki