Patrolujący okolicę ulicy Modrej strażnicy miejscy zostali poinformowani przez przychodniów o mężczyźnie chodzącym po zamarzniętym kanale. Z relacji świadków wynikało, że gdańszczanin był pod wpływem alkoholu i nie dbał o swoje bezpieczeństwo. Strażnicy pojechali sprawdzić, czy obawy spacerowiczów były słuszne. Na miejscu zauważyli mężczyznę, o którym wspominali zaniepokojeni gdańszczanie.
- Mężczyzna chwiał się i miał problemy z utrzymaniem równowagi. W pewnym momencie upadł i nie mógł się podnieść - relacjonują strażnicy. Na prośby opuszczenia niebezpiecznego miejsca mężczyzna zareagował agresją i wulgaryzmami. Zagroził też mundurowym, żeby się do niego nie zbliżali. Powiedział również bez ogródek, że zależy mu na tym, żeby warstwa lodu się pod nim załamała.
Strażacy, monitorując sytuację na lodzie, wezwali posiłki. Wkrótce policjanci zaczęli niełatwe mediacje z desperatem, które również zakończyły się fiaskiem. Dopiero interwencja strażaków, którzy pojawili się na miejscu ze specjalistycznym sprzętem przyniosła efekt. Ratownicy weszli na lód, złapali mężczyznę i wyciągnęli go na brzeg.