Plac dojrzewania kompostu po intensywnych ulewach, jakie jakiś czas temu nawiedziły Gdańsk zamienił się w wielką nasiąkniętą gąbkę. To również właśnie to miejsce stało się przyczyną, dla której mieszkańcy zaczęli się skarżyć na wyjątkowo uciążliwy zapach. Zakład Utylizacyjny po raz kolejny posypuje głowę popiołem i zapowiada konkretne działania, które zminimalizują nieprzyjemny zapach.
- Na miejscu placu dojrzewania kompostu wybudujemy obiekt, który przejmie wszystkie procesy biologiczne, które mają miejsce w zakładzie w przypadku odpadów biodegradowalnych. [...] Nowy obiekt przejmie uciążliwości związane z odorem - zapewniał Maciej Jakubek, zastępca dyrektora ds. technicznych w zakładzie w Szadółkach.
Zakład wyliczył też, że nakłady na walkę z odorowością w latach 2017-2018 wyniosą blisko 25 mln złotych. Nie wszyscy jednak przyklaskują planom Zakładu Utylizacyjnego, a część mieszkańców zrzeszonych np. w Stowarzyszeniu Sąsiadów Zakładu Utylizacyjnego Gdańsk Szadółki, od dawna alarmuje o zaniechaniach zakładu oraz o narastaniu problemu.
Kolejną kością niezgody między lokalną społecznością a Zakładem Utylizacyjnym może być spalarnia. Ta inwestycja również budzi opór, chociaż - jak utrzymują władze zakładu w Szadółkach - budowa spalarni ma się przyczynić do zmniejszenia nieprzyjemnego zapachu. - To bez sensu. Na Zachodzie dawno już się o tym przekonano. Apeluję o zmianę profilu spalarni. Dopiero wtedy będzie można mówić o tym, że przyczyni się ona do redukcji smrodu - mówi Jarosław Paczos ze Stowarzyszenia Przyjaciół ZUT.