Pani Ania od 2020 roku choruje na raka jajnika. O chorobie dowiedziała się, gdy jej córeczka miała zaledwie roczek, przeciwnik był w trzecim stadium.
32-latka przyjęła trzy cykle chemioterapii, ale ta niestety nie pomogła. - Guzy, które miałam, urosły podczas przyjmowania chemii. W szpitalu, w którym się leczyłam, lekarz prowadzący zalecił próbowania innych chemioterapii, nie chciał podjąć się operacji - opowiada pani Anna.
Rodzina i przyjaciele pomogli kobiecie znaleźć inny szpital i lekarza, który przeprowadził trwającą sześć godzin operację. Niestety sama operacja nie wystarczyła, aby nowotwór znów się nie uaktywnił.
Pani Anna przyjęła 18 dawek leku, na który pomogli uzbierać pieniądze podczas zbiórki. Czyli 12 chemii opartych na platynie, 8 tzw. „czerwonej”.
- Guzy ciągle wracają. Mój organizm przestał odpowiadać na platynę. Pani doktor zakończyła leczenie „czerwoną” chemią, ponieważ bała się, że moje serce nie wytrzyma. Wykorzystałam już wszystkie możliwe szanse na leczenie w Polsce, a choroba postępuje z dnia na dzień - zaznacza pani Ania.
Kobieta jest zmęczona leczeniem, mimo to chce walczyć dalej dla swojej rodziny, dla swojej 4-letniej dziś córeczki. Ostatnią szansą pani Anny jest leczenie w Izraelu. - Konsultowałam się z lekarką z tamtejszej klinki, która zaleciła mi specjalistyczne badania genetyczne, których w naszym kraju się nie wykonuje. Od tych badań zależy, jaki lek (również niedostępny w Polsce) zostanie mi podany - tłumaczy 32-latka.
Leczenie wstępnie oszacowano na 1,5 miliona złotych. Tak ogromnej kwoty pani Anna, ani jej rodzina nie są wstanie samodzielnie zebrać. Dlatego powstała zbiórka, która może umożliwić kobiecie leczenie. Wystarczy kliknąć tutaj: https://www.siepomaga.pl/anna-szwinge, by wesprzeć zbiórkę.