Do zdarzenia doszło w środę, 5 lipca. Po godz. 14:00 policjanci z Sopotu zostali zaalarmowani o dwóch psach zamkniętych w samochodzie na jednym z kempingów. Na dworze było gorąco, auto było nagrzane, a zamknięte w nim zwierzęta skomlały i mocno dyszały. Pracownicy ośrodka nie mieli kontaktu z właścicielem pojazdu.
Gdy policjanci przyjechali, zobaczyli samochód na niemieckich numerach rejestracyjnych. Wszystkie szyby były zasłonięte materiałem, a tylne lekko uchylone. Psy znajdowały się w bagażniku na legowisku. Na widok policjantów zaczęły skomleć i dyszeć. Jeden ze świadków przekazał mundurowym, że psy znajdowały się w aucie od rana.
Policjanci obniżyli uchyloną na około półtora centymetrów szybę i dostali się do zamkniętego samochodu. Wewnątrz panowała wysoka temperatura, psy były przypięte smyczami i nie mogły samodzielnie wyjść z auta. Nie miały również wody ani pożywienia. Jeden z policjantów wszedł do środka i wyciągnął psy na zewnątrz.
Wyczerpane od gorąca pieski zostały natychmiast napojone, a policjanci zabrali je do weterynarza. Następnie trafiły pod tymczasową opiekę rodziny jednego z funkcjonariuszy.
Ustalenie właściciela było utrudnione, gdyż psy nie były zaczipowane. W wyniku prowadzonych działań policjantom udało się jednak ustalić jego dane i nawiązać z nim kontakt. Okazał się nim mieszkaniec województwa świętokrzyskiego.
52-latek został przesłuchany. Jeżeli zgromadzony w sprawie materiał dowodowy wykaże, że swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem naraził psy na bezpośrednie zagrożenie utraty życia lub zdrowia, może mieć poważne kłopoty. Zgodnie z przepisami o ochronie zwierząt, może mu grozić kara grzywny, ograniczenia wolności albo do dwóch lat pozbawienia wolności.