Do tragicznego pożaru kamienicy przy ul. Pileckiego w Lęborku (woj. pomorskie) doszło w nocy z 30 września na 1 października 2018 roku. Mieszkańcy już spali, gdy Maciej D. zakradł się do piwnicy i podpalił znajdujące się w niej stare szmaty i plastikowe butelki. Podpalacz uciekł na skradzionym rowerze, a ogień szybko rozprzestrzenił się na drewnianą klatkę schodową i wdarł do mieszkań. Ogień szybko rozprzestrzenił się na całą kamienicę. Ludzie ratowali się skacząc przez okna. 25 osób mieszkających w kamienicy trafiło do szpitala z poparzeniami i zatruciem dymem. W pożarze najbardziej ucierpiała Agata i jej młodsi bracia Janek i Maciek (5 l.). Dziewczyna miała spaloną połowę ciała. Zmarła kilka dni po pożarze. Janek miał poparzone 90 procent ciała i zmarł kilka tygodni po pożarze. Maciuś przeżył, ale wciąż nie wrócił do pełni zdrowia.
Polecany artykuł:
Macieja D. policja zatrzymała już dzień po pożarze. Przyznał się i opisał wszystko ze szczegółami. Powiedział, że zrobił to by zemścić się na swojej byłej konkubinie, która mieszkała w kamienicy razem z ich córką Polą (1,5 r.) i jej rodziną.
- Byliśmy parą dwa lata. Po narodzinach Poli stał się o nią zazdrosny. Rozstałam się z nim dla dobra dziecka. Odgrażał się, że się zemści, że mnie spali. Nie myślałam, że jest do tego zdolny. To był dobry chłopak. Nadal nie mogę uwierzyć w to co zrobił. Mam nadzieję, że dostanie dożywocie - mówiła po tragedii Daria Dynkiewicz, siostra Agaty i Janka, Macieja.
Mężczyzna odwołał swoje wcześniejsze zeznania. Sąd Okręgowy w Słupsku, skazał Marcina D. na karę dożywocia. Podpalacz odwołał się od wyroku i Sąd Apelacyjny w Gdańsku okazał się dla niego wyjątkowo łaskawy. Dożywocie zamieniono mu na 25 lat pozbawienia wolności. D. wyjdzie z więzienia w wieku 43 lat.
- On powinien resztę życia spędzić w więzieniu. Mówił do mnie mamo, traktowałam go jak prawdziwego syna, a on zabił moje dzieci. Odebrał mi część mojego życia. Na sali sądowej nie wyraził żadnej skruchy, ani nas nie przeprosił. Patrzył się na nas z dumą jakby nic się nie stało - mówiła po pierwszej rozprawie Wioletta Wenig (39 l.), matka dzieci, które zginęły.
Sąd Apelacyjny stwierdził, że D. nie chciał nikogo zabić, a jedynie nastraszyć byłą partnerkę by do niego wróciła. Przekonał sąd tym, że dzień po pożarze zadzwonił do kobiety i był zdziwiony ogromem tragedii. Prokurator Generalny wniósł do Sądu Najwyższego wniosek o kasację wyroku. Zbigniew Ziobro domaga się ponownego rozpatrzenia sprawy i przywrócenia kary dożywocia dla Marcina D. Czytaj też: Chojnice. W pożarze zginęły 4 osoby. "Mama boi się każdego dźwięku w nocy" [ZDJĘCIA]